Robert Kowal
Piękne strony Bielska-Białej – w tym cyklu witajbielsko.pl przedstawia charakterystyczne miejsca w Bielsku-Białej, które wyróżniają się unikatową architekturą, mają bogatą historię czy są obiektem nostalgicznych wspomnień wielu pokoleń bielszczan. W nowym odcinku Mirosław Drewniak, dziś szef kuchni o międzynarodowej renomie, opowiada o popularnych restauracjach, których już nie ma. W kolejnych oczekujcie niespodzianek. Po pięknych miejscach w naszym mieście oprowadzają znani mieszkańcy Bielska-Białej oraz osoby, które stąd startowały do międzynarodowej kariery!
Mirosław Drewniak to kucharz z międzynarodową renomą, konsultant polskiego wydania MasterChefa, który gotował chyba we wszystkich państwach europejskich. Jest autorem kilkunastu książek kucharskich, w tym przewodników kulinarnych po Polsce, Włoszech i Grecji oraz współautorem kilku innych. Pisuje do gazet branżowych i wysokonakładowych, częsty gość telewizji nie tylko śniadaniowych.
Tego nie znajdziesz w przewodniku!
Jest absolwentem bielskiej szkoły gastronomicznej i zanim wyjechał z Polski po międzynarodową karierę w gastronomii, pracował w wielu lokalach w Bielsku-Białej. Po większości z nich nie ma dziś śladu, ale starsi bielszczanie pamiętają smak potraw, po które ustawiały się wtedy kolejki chętnych. Jako szef kuchni chętnie przyjmował na praktyki uczniów bielskiego Gastronoma. Juror w konkursach kulinarnych organizowanych w całej Polsce, obecnie koordynuje działalność gastronomiczną w dużych miastach.
Nasz gość oprowadza po restauracjach, których już nie ma. Na początek miejscówka w hotelu President, gdzie w tamtejszej restauracji próżno było wtedy szukać śladów luksusu. Jak twierdzi nasz gość, serowowano tam najlepsze dania w mieście. Z kolei naprzeciwko zamku, w miejscu, które dziś straszy wymarłymi witrynami, znajdowała się popularna jadłodajnia Żywiec. Tutaj kotlet schabowy schodził w pół godziny, mielony w trzy godziny, a inne dania mięsne wyprzedawano do końca dnia.
Polo cocta czy quick cola?
W jadłodajni Mirosław Drewniak przez rok uczył się zawodu (od września 1979). Lokalizacja była najlepsza. Naprzeciwko jest zamek Sułkowskich, po drugiej stronie była Patria przy ul. Wzgórze (kiedyś Kosmonautów), opodal mamy plac Chrobrego. Dziś są tam puste, zakurzone lokale czekające na najemcę. Samoobsługowa jadłodajnia czynna była od godz. 7.00 przez okrągły tydzień. Dla bielszczan była to rzadka w tamtym czasie okazja zakupu mięsa bez kartki. Ludzie kupowali wszystko, co podała ekspedientka, bez wybrzydzania.
W restauracji regularnie serwowano dania mięsne, dlatego kolejki głodnych konsumentów ustawiały się od rana. Karta była prosta i krótka: bułka z kiełbasą kminkową na liściu sałaty, kotlet mielony, kotlet schabowy, boczek pieczony z żeberkami z kapustą zasmażaną, kurczak pieczony, bigos, kaszanka, fasolka po bretońsku, gulasz mięsno-warzywny i wątróbka wołowa. Do picia woda mineralna, kompot albo polo cocta czy quick cola. Surówki ze świeżych warzyw z Podbeskidzia oraz pomidory importowe z Bułgarii. W soboty organizowano kiermasze żywności.
Tanie wino LaPatik
W latach 70. i 80. w okolicach dworca kolejowego Bielsko-Biała Główna znajdowało się kilka barów, które przyciągały zgłodniałych podróżnych oraz bielszczan szukających atrakcyjnej oferty. Przy dzisiejszej ul. 3 Maja ulokowała się pierwsza pizzeria w Bielsku-Białej, gdzie serwowano pizzę w dwóch smakach oraz tanie wino owocowe krajowej produkcji, tzw. LaPatik.
Był rok 1982 i według wiedzy naszego gościa, była to jedyna wtedy – nie licząc sezonowych „namiastek” na Wybrzeżu – pizzeria w Polsce. W barze Piccolo pizzę podawano na dwa sposoby: po „neapolitańsku” oraz z… kapustą kiszoną z duszonym mięsem. – Na jedną blachę piekarniczą wchodziło dwanaście placków – wspomina Mirosław Drewniak, który pracował wtedy w tym barze.
Świat jaj koło dworca
Do pizzy podawano alkohol – wino krajowej produkcji w litrowych butelkach. Smakosze mogli wybierać między „Kordiałem” o smaku rumowym a „Kordiałem” w wersji anansowej. – Podawałem to wino klientom jako niepełnoletni, mając prawo legitymowania starszych młodzieńców, czy skończyli 18 lat – uśmiecha się nasz gość. Innym specjałem ówczesnej gastronomii bielskiej były kotlety mielone z… jajek, które zastępowały deficytowe wtedy mięso. Personel baru obierał ze skorupek ok. 1000-1500 jaj dziennie.
Wszystko to, a nawet więcej znajdziecie na profilu witajbielsko.pl w Instagramie.
Były dobre czasy:-) Dwie szklanki kordiału, placek i do pociągu!! To moja młodość
Fachowiec na 100% i wspaniały człowiek, dusza towarzystwa i społecznik
Fachowiec , wspaniały człowiek, dusza towarzystwa i społecznik