Urzekające miejsce na starówce. Zabytkowa kamienica, gdzie zdrowo jedzą i piją ZDJĘCIA i FILM

lut 27, 2025Jak oni to gotują?, Piękne strony BB

Robert Kowal

Są w każdym mieście knajpy, gdzie można stracić zdrowie przy talerzu. Fenomen nowej miejscówki na bielskiej starówce polega na tym, że można tam zdrowie odzyskać. Bistro urzeka klimatem, którym zarządzają XIX-wieczne meble. W jednej chwili z płyty Rynku wchodzimy w przestrzeń przypominającą plan filmu kostiumowego, ale to tylko złudzenie. Jest wczesna pora, więc jedząc śniadanie, czujemy, jak historia patrzy na nas. W karcie mnóstwo ziół i zdrowej żywności. Tu leczą smakiem i pejzażem.

Są w Europie knajpki, przed którymi turyści stoją w długich kolejkach, aby zjeść nawet krótki posiłek, rozkoszując się widokiem wytwornej elegancji zabytkowych wnętrz. Podobny potencjał ma kamienica pod obecnym numerem 15 na Rynku w Bielsku-Białej z meblami po zabytkowej aptece. W tych wnętrzach, pełnych zakamarków i tajemniczych schowków, od kilku tygodni mieści się bistro z duszą.

Ocalały neorenesansowe meble

W cyklu „Piękne strony Bielska-Białej” przedstawiamy charakterystyczne miejsca w mieście, które wyróżniają się unikatową architekturą, mają bogatą historię czy są obiektem nostalgicznych wspomnień wielu pokoleń bielszczan. Dziś z kamerą gościmy w nowo otwartym Bistro w Starej Aptece, gdzie czas się zatrzymał. Do lat. 70. XVIII wieku w kamienicy mieściła się gospoda, a następnie budynek przebudowano, adaptując go na potrzeby założonej w 1769 roku apteki „Pod Jeleniem”.

Od tamtej pory aptekę prowadziły kolejne pokolenia farmaceutów z rodziny Stanko, a później Gutwińskich. Działała do roku końca 2015 i legła pod naporem wszechobecnej konkurencji. Następnie przez krótki czas mieścił się w niej sklepik z ziołami, ale i ten został zamknięty ze względów finansowych. Ocalały neorenesansowe meble z końca XIX wieku, które spółka farmaceutyczna będąca wówczas właścicielem apteki planowała wywieźć z Bielska-Białej.

Ludzie chcą odpocząć

Pomieszczenia po aptece długo stały niezagospodarowane, gdyż ówczesny miejski konserwator zabytków uważał, że w tym miejscu nie może powstać nic innego tylko kolejna apteka. Tymczasem w zabytkowych wnętrzach nikt nie chciał się tego podjąć. Właścicielem kamienicy jest miasto, więc wraz ze zmianą na stanowisku konserwatora dotychczasowy dzierżawca otrzymał zgodę na zmianę sposobu użytkowania lokalu. O tożsamości tego miejsca zaświadcza zachowany stary szyld apteki „Pod Jeleniem”, który umieszczono opodal baru.

Każdy kto przechodzi przez próg z miejsca udaje się w niespodziewaną podróż w czasie. Najlepiej usiąść w witrynie, aby mieć oko jednocześnie na Rynek i wnętrze lokalu. – Goście, którzy do nas przychodzą, są zachwyceni klimatem, który tworzą zabytkowe meble apteczne oraz elementy starego wyposażenia farmaceutycznego – tłumaczy Maciej Dobrociński, szef kuchni. – Ludzie chcą odpocząć od nieustannego biegu, który towarzyszy im każdego dnia. U nas można zwolnić, czas zatrzymuje się przy śniadaniu, kawie, lunchu czy szklaneczce oxymelu. Mamy bogatą kartę dań! – chwali szef kuchni.

Prace remontowe i adaptacja kamienicy do potrzeb gastronomicznych trwały prawie rok. Każda, nawet najmniejsza zmiana musiała być zatwierdzona przez konserwatora zabytków. Dziś przechodnie wchodzą do dawnej apteki z ciekawości, zdziwieni, że drzwi są znów otwarte. Wielu pamięta poprzednie wcielenie kamienicy. Kiedy więc trzeba, pracownicy zamieniają się w kustoszy, pokazując gościom tajne skrytki.

Jedzą i piją na zdrowie

Kamienica ma swoje tajemnice, niektórych nawet podczas remontu nie odkryliśmy – przybliża nasz rozmówca. Jednym z tych sekretów jest ukryta winda towarowa w korytarzu. W przeszłości na piętrze mieściła się pracownia farmaceutyczny, skąd dowożono na parter gotowe medykamenty. Można zajrzeć do środka windy. Na razie składowane są w niej eksponaty, które będą przygotowane do ekspozycji.

Pewnego razu zadzwoniła do nas nieznajoma pani, która szukając w internecie pod hasłem Apteki Bielsko-Biała, znalazła numer telefonu, aby zapytać, czy mamy pewien lek. Odpowiedzieliśmy, że na pewno lekarstwo ma Alina Kilian, właścicielka lokalu, która jest z zawodu farmaceutką i prowadzi aptekę w Porąbce. W byłej aptece mamy tylko kawę, herbatę i jedzenie – śmieje się Maciej Dobrociński, absolwent bielskiej szkoły gastronomicznej, wcześniej kucharz, barman i barista, który zdobywał doświadczenie w innych bielskich lokalach.

Ci, którzy do starej apteki weszli raz, wracają. W tle sączy się dyskretna, wyciszająca muzyka. Na zegarze nie wybiła jeszcze jedenasta, a prawie wszystkie stoliki są zajęte. Podobnie jak w aptece przed wiekami, bistro leczy ziołami, które obecne są tutaj w różnych postaciach – jako napary, ale także dodatek do potraw, który może gruntownie zmienić ostateczny odbiór dania.

Śniadania na bogato

Aktualna oferta lokalu adresowana jest głównie do gości, którzy przychodzą na śniadanie. Przez Rynek w godzinach porannych przewijają się setki osób zdążających do pracy czy na uczelnie. W ostatnich latach zmieniają się potrzeby i oczekiwania klientów restauracji. Lokal staje się miejscem nie tylko na randkę, spotkanie biznesowe czy rodzinny obiad. Ludzie szukają lokalizacji, gdzie mogliby zjeść śniadanie. Niektórzy chcieliby się podleczyć po ciężkim weekendzie.

Inspiracją dla menu jest kuchnia śródziemnomorska oraz polska. Bistro stawia na wysoką jakość produktów, część z nich pochodzi od lokalnych dostawców. – Mamy w karcie potrawy, w których czujemy się mocni – tłumaczy szef. – Wprowadzamy dania często znane wszystkim z rodzinnej kuchni, gdyż uważamy, ze znajdą konsumentów na zmieniającym się rynku. Przepisy wzbogacamy o zioła.

W porze śniadaniowej szczególnie weganom polecić można tofucznicę (22 zł), która smakiem i zapachem przypomina tradycyjną jajecznicę, a w porze lunchu warto zamówić sałatkę panzanella (29 zł). W bistro na Rynku jest przyrządzana na bazie różnych odmian pomidorów połączonych z dodatkiem czosnku, oliwy, szalotki, kaparów, papryki i sosu winegret.

Mikstura w naczyniach aptecznych

Wielu odbiorców zachwyca się smakiem spaghetti cacio e pepe z serem pecorino romano i tłuczonym pieprzem (26 zł). Szef kuchni zgodził się pokazać nam, jak przyrządza tę potrawę, co zarejestrowaliśmy na filmie dostępnym pod artykułem (zob. Jak oni to gotują?). – To włoska klasyka, danie proste w przygotowaniu z niewielką ilością składników – przekonuje. – Kluczową czynnością jest intensywne mieszanie makaronu, które pozwala uzyskać oryginalny smak i aromat – dodaje.

Ale gwiazdą podróży po smakach jest ravioli nadziewane farszem z gruszki i kalafiora podawane w sosie z udziałem sera pleśniowego i dodatkiem mascarpone oraz siekanych pistacji (48 zł). Po posiłku polecamy shoty zdrowotne (12-16 zł) podawane w naczyniach aptecznych. To kompozycje z wyciskanych soków owocowych i warzywnych. Warto znaleźć w żołądku miejsce na oxymel, miksturę na bazie octowego maceratu warzywno-ziołowego z dodatkiem miodu. To naturalny antybiotyk wspomagający leczenie infekcji.

Zimą lokal jest czynny w tygodniu do godz. 14.00, dopiero w weekend do późnych godzin wieczornych. W sezonie letnim bistro będzie czynne dłużej. Aby tam trafić, trzeba się uważnie rozglądać. W najbliższym czasie zamontowany zostanie nowy szyld, ale wcześniej potrzebna jest zgoda MZD i ZGM.

Robert Kowal

Udostępnij
Lubię to 18
Nie lubię tego 0

3 komentarze

  1. Aloiz

    Fajna opowieść. to miejsce znam z dzieciństwa. Milo będzie tam zajrzeć.

    Odpowiedz
  2. malina

    Szkoda zabytkowych mebli jak by sie miały zniszczyć.

    Odpowiedz
  3. Marian Kocurek

    Pamiętam te meble (jeżeli si e nie mylę) z apteki na wysokim trotuarze pod zamkiem. Niestety Antek burzyciel poszerzył ulicę.

    1
    1
    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *