Umarli, którzy nie podpisali volkslisty. Nie wstydźcie się swoich bohaterów! ZDJĘCIA i FILM

lut 4, 2025Piękne strony BB

Robert Kowal

Kilka dni temu minęła okrągła rocznica wyzwolenia Auschwitz. W tym dniu ocaleni cieszyli się z daru życia, dla rodzin milionów zamordowanych był to dzień żałoby. W tej ostatniej grupie jest rodzina bielszczanina Adolfa Folwarcznego, który w czasie II wojny światowej jako jedyny w rodzinie nie podpisał volkslisty. Został rozstrzelany jako więzień 7606 po tym, gdy krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła”. O Folwarcznym jako autorytecie moralnym powinny uczyć się dzieci w bielskich szkołach, ale nie uczą. Może placyk lub uliczka jego imienia? Nic z tych rzeczy. Kto się wstydzi bohatera?

Na cmentarzu parafialnym w Mikuszowicach Śląskich odsłonięto niedawno pomnik Adolfa Folwarcznego, przed II wojną światową znanego mieszkańca Wapienicy, który w przeciwieństwie do wielu sąsiadów i najbliższych miał odwagę być Polakiem. Portal www.witajbielsko.pl szczegółowo pisał od nim w lipcu ub. roku, odsłaniając tyleż niezwykłe, co nieznane karty z dziejów naszego miasta.

Czytaj: Silny człowiek z Wapienicy zasługuje na pomnik. Może być dla niektórych wyrzutem sumienia ZDJĘCIA i FILM

Na niemieckiej wyspie językowej

Wapienica do lat 70. ub. wieku była samodzielną miejscowością. Po przyłączeniu do Bielska-Białej dotychczasowa wieś zyskała rangę osiedla. Obecnie jest to największe pod względem powierzchni i trzecie pod względem ludności bielskie osiedle. Przed II wojną światową wieś (niem. Lobnitz) należała do tzw. niemieckiej wyspy językowej. – Nie oznacza to, że mieszkali tutaj sami Niemcy – tłumaczy Wiesław Dziubek, bielski historyk. – Aż 82 proc. mieszkańców Wapienicy posługiwało się językiem niemieckim.

Pamiątką z tamtych czasów jest Klimczokówka. W budynku przy ul. Zapora przez długi czas mieściła się restauracja „Dolina Luizy” z hotelem i kręgielnią. W 1922 roku nieruchomość nabył przybyły z Zaolzia b. żołnierz c.k. armii Adolf Folwarczny. Gdy w radiu grali Mazurka Dąbrowskiego, wszystkie dzieci w jego domu musiały stać na baczność. Przybysz bez wahania włączył się w budowę polskiej tożsamości.   

Nowi właściciele rozbudowali restaurację o salę bankietową, kręgielnię i ogródek. W tym samym budynku znajdował się dom wczasowy z 17 pokojami, gdzie wypoczywały żony bielskich urzędników z dziećmi. Restauracja „Dolna Luizy” stała się miejscem krzewienia polskiej myśli patriotycznej. Folwarczny był współorganizatorem imprez patriotycznych, w tym obchodów Święta Trzeciego Maja.

Krewni przeżyli dzięki volksliście

Na scenie odbywały się prelekcje, przedstawienia i koncerty patriotyczne w wykonaniu dzieci, młodzieży i dorosłych. Adolf występował na scenie i śpiewał tenorem w bielskim chórze „Echo”, z którym zagrał m.in. w słynnej interpretacji moniuszkowskiej „Halki” w Teatrze Polskim. Zaangażował się w budowę kościoła oraz szkoły polskiej wspólnie z Franciszkiem Kubokiem, wspierał Polską Macierz Szkolną. Po paru latach do szkoły polskiej przeniosła się większość uczniów szkoły niemieckiej, bo nowa szkoła polska miała wyższy poziom nauczania.

Wapieniczanin postawił na Polskę, choć w jego środowisku była to bardzo trudna decyzja.

Wybór dziadka spowodował rozejście się rodzeństwa praktycznie na całe życie. W polskich uroczystościach patriotycznych uczestniczyli tylko babcia z dziadkiem. Pozostali Folwarczni nie. Rodzeństwo dziadka przeżyło wojnę dzięki volksliście – mówi Renata Doellinger, wnuczka Folwarcznego. – Dziadek miał jedenaścioro rodzeństwa. Wszyscy wybrali narodowość niemiecką, bo od dziecka byli wychowywani w duchu kultury austriackiej czy szerzej niemieckiej. Bracia, którzy pracowali w teatrze, podpisali volkslistę, a po wojnie wyemigrowali do Niemiec, Kanady czy Austrii – dodaje.

Aresztowanie na Wysokim Trotuarze

Z nastaniem okupacji niemieckiej Adolf Folwarczny podjął działalność konspiracyjną. Udostępniał pomieszczenia w restauracji na spotkania AK, przenosił bibułę. Pod koniec 1940 roku został zatrzymany przez hitlerowców, niewykluczone, że wskutek prowokacji lub donosu. Jego aresztowanie na Wysokim Trotuarze przypominało scenę z filmu sensacyjnego. Mężczyzna wszedł do sklepu papierniczego, ale duży tłok uniemożliwił mu kontakt z właściwą osobą. Kiedy wychodził, podeszło do niego dwóch policjantów, którzy czekali przed wejściem do Poczty Głównej. Wylegitymowali go i kazali ściągnąć buty, gdzie znaleźli ukryte grypsy.

W grudniu 1940 roku Folwarczny został wywieziony do KL Auschwitz. W czerwcu 1941 podczas jednego z wieczornych apeli w obozowym baraku wstał i wzburzony na słowa prelegenta na całą salę krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła!” Było to ostatnie zdanie w jego życiu. W tej samej chwili został ogłuszony uderzeniem kolby karabinu w tył głowy, a następnie rozstrzelany. Zginął w bloku 3A. Jego żona otrzymała zawiadomienie, że zmarł na tyfus plamisty.

Miasto ma ważniejsze sprawy

Ilu takich Folwarcznych było w Wapienicy i sąsiedztwie? Mieszkający w Bielsku-Białej Józef Doellinger, prawnuk Adolfa mówi ze smutkiem, że od czasu publikacji portalu witajbielsko.pl nie odczuł żadnego zainteresowania postacią Adolfa Folwarcznego. Obelisk w stylu lat dwudziestych powstał na cmentarzu w Mikuszowicach z funduszy rodziny. Miasto milczy, bo przecież ma setki ważniejszych problemów niż przywracanie pamięci o lokalnych bohaterach, którzy oddali za niego życie.

A może tablica pamiątkowa, skwer, placyk czy uliczka imienia Adolfa Folwarcznego? Nic z tych rzeczy. Radna Urszula Szabla, przewodnicząca komisji edukacji i kultury Rady Miejskiej, do której należy opiniowanie wniosków w sprawie nadawania honorowego obywatelstwa oraz wniosków o dokonanie wpisu do Księgi Zasłużonych, twierdzi, że w Bielsku-Białej jest wiele osób zasługujących na upamiętnienie. Dlatego nie wystąpi z inicjatywą w sprawie Folwarcznego.

Zresztą, praktyka jest inna. Tomasz Ficoń, rzecznik bielskiego Ratusza, tłumaczy, że czasem kandydatury na zasłużonych zgłaszają mieszkańcy, czasami organizacje społeczne. – Nie ma reguły – przekonuje. Ale czy tak w ogóle mieszkańcy Wapienicy są zainteresowani historyczną tożsamością swojej dzielnicy? Pytanie to warto zadać publicznie w przededniu wyborów do rad osiedli Bielska-Białej.

W trosce o przyszłość

W dziejach miasta mieliśmy już honorowych obywateli – Michała Rolę-Żymierskiego czy osoby o rosyjsko brzmiących nazwiskach Greczko, Czebrikow i Bolbat, którym w 1991 roku odebrano tytuł. Obecnie w gronie honorowych obywateli są Zbigniew Preisner, Tomasz Stańko, Henryk Mikołaj Górecki, Gerard Magnin, Jan Paweł II, Toos i Hari Aerts, Horst Weiss, Annabella Wersinger, Jan i Frederica Kwaśny, Marcelle Maujean, Pierre Mathieu, Lech Wałęsa, abp. Bronisław Dąbrowski i Edward Kuźma.

Dużo więcej osób znajduje się na liście zasłużonych, w tym generałowie Józef Kustroń i Mieczysław Boruta-Spiechowicz, Maria Koterbska, Jacek Krywult, Zbigniew Pietrzykowski, Józef Drożdż, Jan Kulka, Szarlota Binda, Grażyna Chorąży, Stanisław Janicki czy Jan Marian Dąmbrowski, powstaniec warszawski. Kto i/lub co przeszkadza, aby w tym zacnym gronie znalazł się wapieniczanin Adolf Folwarczny? W trosce o przyszłość nie warto wstydzić się swoich bohaterów.

Robert Kowal

Udostępnij
Lubię to 7
Nie lubię tego 0

2 komentarze

  1. malina

    Bardzo zręcznie napisany tekst. Studium lokalnego niedasizmu. Ile trzeba fatygi żeby w danym miejscu umieścić tablicę pamiątkową.

    Odpowiedz
  2. bielszczanka

    Smutne to, że jako bielszczanie nie potrafimy docenić lokalnych patriotów choćby nazwą ulicy, czy ronda. Wstyd dla miasta i jego włodarzy.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *