Robert Kowal
Zaalarmowała nas Czytelniczka z osiedla Karpackiego. Na modrzewiu w jej ogrodzie wylądował ptak drapieżny. Pojawiło się też pisklę. Jeden z rodziców upolował wronę – opowiada sceny niczym z filmu Davida Attenborough. Czy drapieżnik jest groźny dla miejskiego otoczenia? Czy bezpieczne są małe zwierzęta domowe? Co to za gatunek ptaka? – Czytelniczka w strachu zrobiła drapieżnikowi zdjęcia przez zamknięte okno i zasypała nas gradem pytań. Na osiedlu widywano już dziki czy sarny, ale ptaka drapieżnego to chyba nie.
Sławomir Łyczko z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Mysikrólik w Bielsku-Białej nie ma wątpliwości, gdy ogląda zdjęcia przysłane przez Czytelniczkę z os. Karpackiego, w sąsiedztwie Kamienicy. – To krogulec, dość pospolity w naszym kraju piękny ptak drapieżny, mniejszy kuzyn jastrzębia – informuje. Długość ciała samca wynosi około 30-33 cm, a rozpiętość skrzydeł ok. 60-63 cm. Samica jest masywniejsza – długa na około 35–39 cm, przy rozpiętości skrzydeł w granicach 74-79 cm.
Przyjdzie lis i ją zje
Krogulec jest niezbędnym elementem środowiska. Poluje na mniejsze ptaki, które żyją w pobliżu siedzib ludzkich. Ale morderstwa na oczach dzieci w środku miasta? – burzą się mieszkańcy. Dlatego pan Sławek narzeka na „bambinizację” przyrody. Ośrodek otrzymuje dziesiątki telefonów dziennie z prośbami o pomoc rzekomo zagrożonym gatunkom. Np. żeby chronić sarenkę, bo przyjdzie lis i ją zje. Tymczasem przyroda ma swoje prawa i nie można w nią ingerować w imię fałszywie pojętej troski o zwierzę, które wygląda sympatyczniej czy lepiej kojarzy się człowiekowi.
– Starszym dzieciom brakuje podstawowej wiedzy przyrodniczej – uważa nasz rozmówca. – Uświadomieniem praw, którymi rządzi się ekosystem, powinni zająć się rodzice. Dzieci widzą w telewizji, jak gepard poluje na małą antylopę i są przekonane, że to taka bajka. – Przyroda jest bardzo piękna, ale bardziej brutalna niż piękna – podkreśla Sławomir Łyczko. – Dzięki innym gatunkom mogą przeżyć drapieżniki, które usuwają z ekosystemu zwierzęta słabe czy okaleczone. Na ofiarach budują swoje życie. Ledwo takie przyjdzie na świat, a tu już czyha na nie szereg niebezpieczeństw w postaci drapieżników. To świat, gdzie jedno żywi się drugim – dodaje.
Jako przykład pan Sławek podaje srokę, ptaka, który potrafił się doskonale przystosować do życia w mieście. Sroka jest wszystkożerna. Plądruje też cudze gniazda w żywopłotach i tujach, aby wykraść jaja czy pisklęta i wykarmić tym swoje dzieci. Czasem krogulec upoluje srokę. W mieście jest teraz wiele podlotów, młodych ptaków, które wychodzą z gniazd, ale nie potrafią jeszcze samodzielnie latać i znaleźć pożywienia. Zanim zdołają wrócić do domu, często stają się ofiarami kota czy psa. Wtedy ludzie uważają, że jest wszystko w porządku, ale jeśli wróbla czy sikorkę upoluje krogulec, sroka, lis czy kuna, to podnosi się krzyk.
Oby chcieli u nas zostać
– Krogulec jest mistrzem pogoni – tłumaczy pan Sławek. Ofiara uciekając przed nim roztrzaskuje się często o lustrzane odbicie w szybie, a za nim roztrzaskuje się krogulec. Dlatego bardziej krogulec jest zagrożony przez miasto niż stanowi zagrożenie dla miasta. W Bielsku-Białej występuje dość liczna populacja puszczyka. Zagrożone są jego podloty. Spadnie taki z gałęzi i zaraz jest pochwycony przez wałęsające się zwierzę domowe.
Pan Sławek tłumaczy, że w czasach naszych dziadków i ojców wokół Bielska-Białej rozciągały się pola uprawne. Część zostało zabudowanych, ale wiele z nich porosło drzewami i krzewami. – Tej przyrody jest paradoksalnie więcej – nie wątpi przyrodnik. Są dzielnice miasta, gdzie dzikich zwierząt jest więcej, np. na terenie Wapienicy. Np. w Cygańskim Lesie żyją popielice, małe gryzonie, które wpisane są do księgi gatunków zagrożonych. Bywa, że nocą wchodzą na poddasza, wpadają przez komin do kominków lub kratek wentylacyjnych w mieszkaniach.
Krogulec na os. Karpackim nie jest więc anomalią przyrodniczą. Para drapieżników odhoduje młode, które następnie opuszczą rodzinne gniazdo, aby poszukać swojego miejsca do życia. – Rodzice prawdopodobnie zostaną, oby chcieli u nas zostać – rzuca na koniec Sławomir Łyczko. – Cieszmy się, że w naszych ogrodach mogą rozwijać się takie piękne osobniki – dodaje.
Robert Kowal
Zdjęcia: Czytelniczka
0 komentarzy