Śliczny, świeży głos i lekka ręka na klawiszach. Tak Kaśka zdobyła Bielsko-Białą ZDJĘCIA i FILM

wrz 18, 2023Miasto

Robert Kowal

Katia usiadła pewnie za fortepianem jakby ten instrument znała od dziecka, a Bielsko-Białą od urodzenia. Już po pierwszych akordach w tej części placu Wojska Polskiego zrobiło się tłoczno. Publiczność zwabiona znajomą muzyką przysiadła na ławkach w pobliżu, inni rejestrowali występ na komórkach. Śliczny, świeży głos i lekka ręka na klawiszach – usłyszałem od przechodnia. Katia Diaczenko, pianistka i śpiewaczka operowa przyjechała na zaproszenie witajbielsko.pl razem z mamą Władysławą, zastępcą dyrektora muzeum w Chersoniu, która szuka nowych inspiracji oraz eksponatów do muzeum zrabowanego przez armię rosyjską.

Weekendowa wizyta Kati i Władysławy Diaczenko w Bielsku-Białej rozpoczęła się od spontanicznego koncertu na placu Wojska Polskiego. Katia zasiadła za fortepianem, który stoi w tym miejscu od dwóch tygodni. Klawiatura jest otwarta przez cały dzień, dlatego może na nim zagrać każdy chętny. Najpierw było melancholijne, klimatycznie, a później energetycznie i przebojowo. Widać było, że z każdym akordem Katia czuje się pewniej i za chwilę, pół chwili usłyszymy hity, które przyciągną na plac okolicznych przechodniów – oglądaj TUTAJ.

Plac pełen przebojów

Sprawnie akompaniując sobie, Katia zaśpiewała krótki koncert utworów muzyki polskiej, ukraińskiej i międzynarodowej. Nie zabrakło światowych przebojów z repertuaru zespołów The Beatles i Queen oraz Adele. W pewnym momencie dołączył do niej  Mateusz, uczeń bielskiego „Ekonoma”, który szedł tamtędy do szkoły. Miał tylko 15 minut do następnej lekcji i zapytał czy może na krótko skorzystać z instrumentu. Chłopak szybko znalazł z Katią, czyli po polsku Kaśką, wspólny język, dzięki czemu zgodnie zagrali kilka utworów.

Katia Diaczenko jest podwójnym magistrem sztuki muzycznej, absolwentką Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego w Chersoniu oraz Uniwersytetu Pomorskiego w Słupsku. Jeszcze w Ukrainie była nauczycielem przedmiotów muzycznych w szkole, akompaniatorem, dyrygentem, kierownikiem orkiestry. Uczestniczka koncertów operowych, śpiewała pieśni sakralne w zespole cerkiewnym, dyrygowała orkiestrą. – Kwalifikacja pełna na poziomie siódmym PRK – czytamy w jej zawodowym dossier. Z kraju uciekła razem z mamą ostatnim pociągiem z Chersonia przed wkraczającą armią rosyjską.

Po przyjeździe do Polski uchodźczynie z Chersonia trafiły do Słupska, gdzie Katia ukończyła drugi fakultet studiów muzycznych. Na Pomorzu uczestniczyła w dwunastu koncertach operowych słupskiego stowarzyszenia Bel canto. W Kościele Mariackim w Słupsku dyrygowała orkiestrą Słupskiej Filharmonii Simfonia Baltica im. Wojciecha Kilara.

Ciary na plecach

W Bielsku-Białej obie panie Diaczenko odwiedziły m.in. ratusz, Muzeum Historyczne na zamku Sułkowskich, kościół św. Mikołaja, galerię Franciszka Kukioły przy ul. Wzgórze, tereny rekreacyjne na Błoniach, wjechały na Szyndzielnię, oglądały spektakl teatru ognia w ramach BBuskingu, święta sztuki ulicznej. W Willi Sixta Katia spontanicznie zaśpiewała a cappella kilka znanych polskich piosenek. Wszyscy mieliśmy ciary na plecach i łzy w oczach, słuchając jej mocnego, wyrazistego głosu. Film z tego występu znajdziesz w naszym Instagramie.

Bielsko-Biała zaskoczyło mnie dużą liczbą zabytków – mówi Katia Diaczenko. – Wspaniała architektura podobna do miast na południu Ukrainy. Spotkaliśmy wielu przyjaznych, serdecznych ludzi. Bardzo dziękuję za ciepłe, rodzinne przyjęcie. Na pewno wrócę jeszcze do Bielska-Białej!

Katia tęskni za rodziną, która musiała zostać w Chersoniu. Zwłaszcza za babcią, która ze względu na wiek nie dałaby rady zaadaptować się w nowym kraju. Chersoń jest wciąż na linii frontu. Wokół latają rakiety, często słychać ryk alarmów przeciwlotniczych. – Ten huk działa przygnębiająco, cierpi zdrowie psychiczne – potwierdza Katia.

Plany powrotu do Chersonia

Młoda Ukrainka obecnie pracuje jako koordynator w Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej w Słupsku, Ustce, Szczecinie i Świnoujściu. Gdy pytam o przyszłość, smutno się uśmiecha. – Nie mam wielkich planów. Chcę rozwijać się zawodowo, kontynuować studia muzyczne, pracować, a jak sytuacja się uspokoi, zamierzam wrócić do Chersonia, do mojej ojczyzny – dodaje.

Wizyta pań Kateryny i Władysławy Diaczenko w Bielsku-Białej była wyłączną inicjatywą portalu witajbielsko.pl. Żadne instytucje państwowe i samorządowe nie mają z nią nic wspólnego. Plonem bielskiej wizyty jest dar artysty Lecha Fedyszyna. Bielszczanin przekazał muzeum w Chersoniu kilka swoich prac tworzonych w ceramice przy użyciu nowoczesnej technologii wypalania.

Robert Kowal

Udostępnij
Lubię to 14
Nie lubię tego 1

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *