Robert Kowal
Aresztowanie na Wysokim Trotuarze przypominało scenę z filmu sensacyjnego i może nawet Steven Spielberg zrobiłby z niej perłę na Oscara. Mężczyzna działający w konspiracji wszedł do sklepu papierniczego, ale duży tłok uniemożliwił mu kontakt z właściwą osobą. Kiedy wychodził, podeszło do niego dwóch policjantów, którzy czekali przed wejściem do Poczty Głównej. Wylegitymowali go i kazali ściągnąć buty, gdzie znaleźli ukryte grypsy. Wkrótce mężczyzna zginął w KL Auschwitz, a jego rodzinę represjonowano. Dziś to postać prawie zapomniana, choć zasługuje na pomnik jak mało kto. Komu przeszkadza pamięć o Adolfie Folwarcznym?
Renata Doellinger mówi o swoim dziadku ze łzami w oczach. Wbrew prawie całej rodzinie był Polakiem i Polsce poświęcił to, co człowiek ma najcenniejsze. – Dziadek szedł pod prąd, był wierny swoim ideałom. Uparty, dla Polski nie znosił kompromisów. Nawet w szkole Folwarczni byli podzieleni. Wojnę przeżyli ci, którzy podpisali volkslistę – rozpoczyna.
Poznali się na raucie
Adolf Folwarczny urodził się w 1888 w Suchej Dolnej (dziś dzielnicy Hawierzowa) na Śląsku Austriackim. Był najstarszym z dwanaściorga dzieci Jana i Marii z domu Szajer. Jego ojciec był rezerwistą w 16. batalionie strzelców wyborowych, popularnie zwanych jegrami. Z zawodu górnik, pracował w kopalni węgla. Większość jego rodzeństwa zginęła w czasie I wojny światowej.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Adolf-Folwarczny-wraz-z-personelem-kuchni-w-Hotelu-pod-Czarnym-Orlem-w-Bialej-1024x655.jpg)
Na zdjęciu: Adolf Folwarczny wraz z personelem kuchni hotelu Pod Czarnym Orłem w Białej
Przed I wojną światową służył w 5. batalionie galicyjskiej artylerii fortecznej w Trydencie w północnych Włoszech, a po rozpoczęciu działań wojennych skierowano go do pułku artylerii fortecznej w Wiedniu. W tym czasie w stolicy monarchii przebywała Maria Pawlas z Karwiny. Poznali się w trakcie jednego z rautów w mesie oficerskiej sztabu generalnego, gdzie Maria zgłębiała tajniki sztuki kulinarnej pod okiem Lotti Richter.
– Babcia w Wiedniu pobierała naukę w szkole gospodarczej (obecnie gastronomicznej) dla pań z dobrych domów, gdzie uczyła się zarządzania gospodarstwem, prowadzenia kuchni i gotowania – mówi pani Renata, doktor nauk medycznych, stomatolog-ortodonta z praktyką w Bielsku-Białej. Jest jedynym potomkiem Adolfa Folwarcznego żyjącym w Polsce. – Była osobą przedsiębiorczą, ukierunkowała dziadka, który odnalazł się jako restaurator. W dowód uznania otrzymała od swojej nauczycielki autorski egzemplarz książki kucharskiej – uśmiecha się.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/kelnerzy-na-sali-restauracji-Hotelu-pod-Czarnym-Orlem-2-1-1024x649.jpg)
Na zdjęciu: kelnerzy na sali restauracji hotelu Pod Czarnym Orłem
Folwarczni na niemieckiej wyspie
Maria poślubiła Adolfa Folwarcznego w 1916 w Karwinie. Po zakończeniu wojny oboje postanowili otworzyć restaurację „Czarny Orzeł” w Orłowej na Zaolziu. Interes kwitł, dlatego z czasem mogli sobie pozwolić na przeprowadzkę do tworzącej się niepodległej Polski. – Dziadek w domu zwany Dolkiem był polskim patriotą. Gdy grali Mazurka Dąbrowskiego, wszystkie dzieci musiały stać na baczność. Włączył się w budowę polskiej tożsamości – tłumaczy Renata Doellinger.
Na początku lat 20. Folwarczni osiedlili się w podbielskiej Wapienicy. – Babcia wspominała życie na Zaolziu jako trudny czas niepewności, wyznaczony walkami między Czechami i Polakami. Wybrali to miejsce w przekonaniu, że będzie spokojniej. Czuli się Polakami. Do Bielska przyjechali również dwaj bracia Adolfa, muzycy, którzy znaleźli zatrudnienie w Teatrze Polskim.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Maria-Folwarczna-wraz-z-personelem-kuchni-w-Hotelu-pod-Czarnym-Orlem-1024x646.jpg)
Na zdjęciu: Maria Folwarczna z personelem kuchni hotelu Pod Czarnym Orłem
W Wapienicy Maria i Adolf kupili restaurację „Dolina Luizy”, dziś znaną jako Klimczokówka. Wieś (niem. Lobnitz) przed II wojną światową należała do tzw. niemieckiej wyspy językowej. Językiem niemieckim posługiwało się ok. 80 proc. mieszkańców, wśród których byli Polacy, Austriacy, Niemcy, Czesi. Dziadek pani Renaty zaangażował się w działania społeczne, w tym w budowę kościoła oraz szkoły polskiej wspólnie z Franciszkiem Kubokiem, wspierał Polską Macierz Szkolną. Po paru latach do szkoły polskiej przeniosła się większość uczniów szkoły niemieckiej, bo nowa szkoła polska miała wyższy poziom nauczania.
Przeżyli wojnę dzięki volksliście
– Wybór dziadka spowodował rozejście się rodzeństwa praktycznie na całe życie. W polskich uroczystościach patriotycznych uczestniczyli tylko babcia z dziadkiem. Pozostali Folwarczni nie. Rodzeństwo dziadka przeżyło wojnę dzięki volksliście – informuje Renata Doellinger.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Maria-Folwarczna-w-wieku-mlodzienczym-Bohumin-689x1024.jpg)
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Adolf-Folwarczny-w-mundurze-c.k.-armii-506x1024.jpg)
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Maria-Folwarczna-631x1024.jpg)
Na zdjęciach: Maria i Adolf Folwarczni
Folwarczni rozbudowali restaurację o salę bankietową, kręgielnię i ogródek. W tym samym budynku znajdował się dom wczasowy z 17 pokojami, gdzie wypoczywały żony bielskich urzędników z dziećmi. Z restauracji i hotelu korzystali budowniczowie powstającej w tamtych latach wapienickiej zapory wodnej. Wydzieloną część restauracji stanowił pokój myśliwski z trofeami. Dzięki Folwarcznym wiele osób w Wapienicy miało pracę, bogaciło się.
– Dziadek lubił polowania, na które zapraszał potomków rodziny Sułkowskich. Babcia zarządzała kuchnią. Świetnie robiła strudel, była specjalistką od lodów malinowych czy borówkowych. Wybornie przyprawiała dania z przepiórek, bażantów i sarniny.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/145382674850000600.jpg)
Koncerty patriotyczne w „Dolinie Luizy”
Dzięki rozbudowie restauracji biznes przynosił duże dochody. W „Dolinie Luizy” Folwarczny organizował liczne wydarzenia artystyczne, w tym obchody Święta Trzeciego Maja. Wspierał finansowo przedsięwzięcia Macierzy Szkolnej. Na scenie odbywały się prelekcje, przedstawienia i koncerty patriotyczne w wykonaniu dzieci, młodzieży i dorosłych. Adolf występował na scenie i śpiewał tenorem w bielskim chórze „Echo”, z którym zagrał m.in. w słynnej interpretacji moniuszkowskiej „Halki” w Teatrze Polskim.
– Dziadek miał jedenaścioro rodzeństwa. Wszyscy wybrali narodowość niemiecką, bo od dziecka byli wychowywani w duchu kultury austriackiej czy szerzej niemieckiej. Mógł wzbudzać zazdrość nawet w rodzeństwie, bo mu się w życiu powiodło jako przedsiębiorcy. Bracia, którzy pracowali w teatrze, podpisali volkslistę, a po wojnie wyemigrowali do Niemiec, Kanady czy Austrii.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/Ogloszenie-ktore-ukazywalo-sie-cyklicznie-w-1929-r.-w-Neues-Schlesisches-Tagblatt-1024x740.jpg)
Na zdjęciu: ogłoszenie, które ukazywało się w w 1929 roku w Neues Schlesisches Tagblatt
Na początku lat 30. Folwarczni przejęli dzierżawę hotelu „Pod Orłem” w Białej oraz kupili mieszczącą się w tym samym budynku restaurację i kawiarnię. Tolerancyjny i łatwy w kontaktach międzyludzkich Adolf Folwarczny zatrudnił ponad 40 osób z Bielska, Białej, Polaków, Niemców, katolików, ewangelików i Żydów.
Wywóz dobytku trwał dwa tygodnie
W sali redutowej hotelu odbywały się występy Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, pokazy walk zapaśniczych, występy artystyczne i koncerty. Po kilku latach Folwarczny zrezygnował z dzierżawy ze względu na rosnące koszty utrzymania i pogłębiający się kryzys gospodarczy. W zamian kupił restaurację przy ul. Rzeźniczej (obecnej Grażyńskiego) w Bielsku. Głównym źródłem dochodów była sprzedaż posiłków dla pracowników pobliskich zakładów Lenko.
W czasie II wojny światowej Adolf Folwarczny działał w konspiracji. Udostępniał pomieszczenia w restauracji na spotkania AK, przenosił bibułę. Po aresztowaniu na Wysokim Trotuarze w domu pana Adolfa przeprowadzono rewizję, w trakcie której znaleziono m.in. mundur żołnierza c.k. Panią Marię wraz z dziećmi zmuszono do opuszczenia mieszkania. Kilka dni później niemieckie ciężarówki zaczęły wywozić cały majątek – meble, książki, obrazy Kossaka, zapasy drogich wódek wysokogatunkowych, które gospodarz zgromadził z nadzieją, że wykorzysta je w restauracji po wojnie.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/20240726_164636-1024x657.jpg)
Na zdjęciu: Józef Doellinger, prawnuk Adolfa
W połowie grudnia 1940 Adolf Folwarczny został przywieziony jako więzień polityczny transportem zbiorowym z Katowic do KL Auschwitz. Nadano mu numer 7606. W 1941 podczas jednego z wieczornych apeli w obozowym baraku wstał i wzburzony na słowa prelegenta na całą salę krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła!” Było to ostatnie zdanie w jego życiu. W tej samej chwili został ogłuszony uderzeniem kolby karabinu w tył głowy, a następnie rozstrzelany. Zginął w bloku 3A. Jego żona otrzymała zawiadomienie, że zmarł na tyfus plamisty.
Obelisk na cmentarzu w Mikuszowicach
– Z czasem zrozumiałam, że mógł mieć pretensje do swojego rodzeństwa, że nie napisali do Führera prośby o zwolnienie z obozu za kaucją, bo były takie przypadki – domyśla się nasza rozmówczyni.
Folwarczny miał czworo dzieci – trzech synów i córkę. Wszyscy rozjechali się po świecie. Pani Renata, jedyny jego potomek żyjący w Polsce wspomina, że w PRL trudno żyło się z piętnem wnuczki kapitalisty. Dziś w Wapienicy jej rodowe nazwisko jest znane, ale Folwarczny to nadal cichy bohater. W Bielsku-Białej nie ma pomnika ani nawet uliczki swojego imienia. – Staramy się o tablicę pamiątkową na Klimczokówce – tłumaczy nasza rozmówczyni, która jest gotowa ponieść koszty upamiętnienia dziadka.
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/07/att.r0rUUnLe35TsBKncyjZjDIyVBlCUoSjjlwyP26OOts4-1024x684.jpg)
Na zdjęciu: Renata Doellinger w młodości i dzisiaj
Na cmentarzu w Mikuszowicach Śląskich staraniem rodziny powstaje obelisk w stylu lat dwudziestych poświęcony postaci Adolfa Folwarcznego. – Mama i wujowie nie odwiedzili Auschwitz. Odwagę miał mój mąż. Ja też muszę jechać, ale będzie mnie to emocjonalnie dużo kosztowało. Któregoś dnia pacjentka, którą leczyłam, opowiedziała mi, że pod sufitem bloku, gdzie zamordowano dziadka znaleziono zapiski. Pani prosiła, abym tam pojechała, bo być może tam coś jest. Nie dojechałam jeszcze. Ale wybieram się, już mocno się wybieram – zapewnia pani Renata ze łzami w oczach.
Robert Kowal
Zdjęcia ze zbiorów rodziny Doellinger oraz własne. Film znajdziesz TUTAJ
![](https://witajbielsko.pl/wp-content/uploads/2024/06/20240616_102038-1024x498.jpg)
Jaka historia może być przewrotna. Dobrze się czyta. Pozdrawiam Panią Renatę!!
W Klimczokówce jest teraz kaplica katolicka. Kościół przejął majątek Pana Adolfa Folwarcznego?
Super temat. Takich więcej trzeba.