Robert Kowal
„Pyszne tanie jedzonko, lepszego orientala w Bielsku nie ma!”. „Najlepszy chińczyk na wagę w całej okolicy. W dobrej cenie, najadłem się za 15 zł polecam”. „Najgorszy Pad-Thai jakiego w życiu jadłam. Przesolony, tofu smażone na starym oleju. Obrzydlistwo. Po takim posiłku wizyta w toalecie gwarantowana. Stanowczo odradzam”. To cztery opinie, które znalazłem w sieci. Na ogół jednak nowa miejscówka z azjatycką kartą w Bielsku-Białej zbiera dobre recenzje. Cóż z tego, że obsługa nie mówi po polsku, a do ryżu nie dostaniemy pałeczek?
Od niedawna w galerii Auchan w Bielsku-Białej działa restauracja samoobsługowa Ha Long, która zastąpiła inny azjatycki lokal gastronomiczny. U poprzedników było orientalnie i smacznie, ale bar zamknięto prawdopodobnie z powodów finansowych. Przez kilka tygodni punkt stał pusty aż otworzyli go Wietnamczycy z sieci Ha Long.
To jedna z pierwszych restauracji azjatyckich na polskim rynku. Działa w branży od ponad 20 lat i dorobiła się dotąd ponad 20 lokali na terenie całej Polski, dzięki czemu jest prawdopodobnie największą siecią restauracji z kuchnią orientalną w Polsce. Nazwa nawiązuje do zatoki Ha Long w północnej części Wietnamu, która w 1994 została umieszczona na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Bielska Ha Long oferuje jedzenie na wagę w jednej cenie. Pikantna zupa Tom-Kha na bazie kurczaka z mlekiem kokosowym kosztuje 16,90 zł. Tyle samo zapłacimy za zupę krewetkową lub rybną z pędami bambusa i pieczarkami. Najdroższe zestawy (33,90 zł) to łosoś z sosem kokosowym curry z makaronem i warzywami oraz seria gorących półmisków z krewetkami, kaczką pekińską lub wołowiną po tajsku. Te ostatnie podawane są w żeliwnym naczyniu na drewnianej desce w akompaniamencie skwierczącego tłuszczu.
Sympatyczna ekipa Wietnamczyków za barem w zasadzie nie mówi polsku. Próbują dogadać się z klientami, ale trzeba sporo wysiłku, aby domyślić się znaczenia kaleczonych polskich słów. Widać, że w naszym kraju przebywają krótko. W porozumieniu pomaga wyświetlacz w kasie, który pokazuje zamówienie w języku polskim. Karta jest zastanawiająco długa. Dla nas podczas krótkiej wizyty zabrakło zupy Pho po wietnamsku, która podawana jest – gdy jest – z kurczakiem lub wołowiną i makaronem.
Do dyspozycji gości są plastikowe sztućce będące wytworem zachodniej cywilizacji. Nie ma pałeczek, które aż się proszą do ryżu, krewetek, makaronu czy drobnych kawałków mięsa. To z pewnością trzeba poprawić.
Robert Kowal
0 komentarzy