Grzegorz Puda
Specjalnie dla witajbielsko.pl
Istnieje dość powszechny pogląd, że w polityce nie ma przyjaciół. Są jedynie interesy, które w taki czy inny sposób inicjują wszelkiego rodzaju partnerstwa czy sojusze. Wydawałoby się więc analogiczne, że w polityce nie ma również wrogów. Cóż, z tym bywa różnie, ale z pewnością dobry polityk będzie tak zarządzał swoimi decyzjami, aby wrogów nie mieć. Musi też rozumieć, że decyzje kierowane przeciwko jego intencjom są jedynie grą nakierowaną na jakiś inny cel niż jego własny. W takiej grze nie zawsze wygrywa silniejszy. Często liczy się pokora i cierpliwość.
Myślę, że to jedne z ważniejszych cech dobrego polityka. Obie są najlepszym zabezpieczeniem przed własnymi błędami i słabościami. Dobry polityk powinien działać strategicznie i uwzględniać, w tym również wykorzystywać błędy czy słabości przeciwnika. Ostatecznie na tym ta gra polega. W dzisiejszych czasach jednak jest problem wynikający z dwóch bardzo istotnych zjawisk społecznych, tj. mediotyzm i medioza.
Oba są pewną formą uzależnienia od mediów. Zjawiska te doprowadzają do pewnego wypaczania rzeczywistości. Można wykreować komuś tzw. gębę, nadać cechy, których nie ma lub rozdmuchać drobne błędy czy słabości do gigantycznych rozmiarów. Ludzie, a w tym również politycy, nie zawsze poznają osobiście kreowane w mediach osobowości, zwłaszcza politycznych przeciwników, a to skutecznie uniemożliwia realizację podstawowej idei zwycięstwa, czyli „zanim podejmiesz walkę, poznaj swojego wroga”.
Jest więc w pełni uzasadnione stwierdzenie, że polityka to nic innego, jak umiejętność zarządzania słabymi i mocnymi stronami przeciwników. Wiedza na ich temat to jednak tylko połowa sukcesu, druga to umiejętność ich wykorzystywania. Wniosek jest również taki, że im mniej o nas wiedzą, tym dla nas lepiej lub niech myślą to, co chcemy. To bywa złudne i ostatecznie nieosiągalne.
Grzegorz Puda
Autor jest ministrem funduszy i polityki regionalnej, bielszczanin
Foto: Facebook/Grzegorz Puda
Chyba trzeba by zbadać na wykrywaczu konserwatora zabytków.
Trzeba mieć wysoko postawionych przyjaciół w polityce, aby nie nadając się na ministra rolnictwa zostać ministrem d/s funduszy.
Słowa są piękne, ale czyny się liczą, a sama funkcja ministra nie czyni z byłego radnego mędrca.