Robert Kowal
Do tego bulwersującego zdarzenia doszło zimą br. na ul. Wspólnej. Wezwana na miejsce policja wyciągnęła z krzaków klienta, który odmówił taksówkarzowi zapłaty za kurs. Podczas awantury poszkodowanemu koledze mieli pomagać inni taksówkarze. – Według bielskiego sądu, prokuratury i policjanta prowadzącego sprawę, można w taksówce stosować groźby karalne, oddać mocz na siedzenie i nie zapłacić za kurs. Bo to przecież nic takiego – żali się bielski taksówkarz. Organa państwa zgodnie odmówiły ścigania sprawcy.
O sprawie poinformował nas bielski taksówkarz, któremu klient odmówił zapłaty za zrealizowany kurs. – Pracowałem wówczas jako kierowca taksówki. Pewnego wieczoru dostałem zlecenie w okolicy Złotych Łanów – relacjonuje. – Odebrałem klienta, który już od początku wyzywał mnie od pier… Ukraińców (taksówkarz jest obywatelem polskim – przyp. R.K.), ale postanowiłem nie odpowiadać na zaczepki i szybko odwieźć go na miejsce, bo potrzebowałem wtedy pieniędzy jak powietrza, więc brałem wszystko.
Całą drogę obrażał kierowcę
Problematyczny klient przez całą drogę obrażał kierowcę. Taksówkarz nie tracił zimnej krwi i dowiózł mężczyznę na miejsce. Tam oczekiwał zapłaty za kurs, bo na aplikacji klient zaznaczył gotówkę. – Niestety, zamiast pieniędzy otrzymałem groźby, że mnie zap…, że spali mi auto… itp. Wysiadłem i postanowiłem zagrodzić mu drogę, aby nie uciekł. Wtedy okazało się, że jest pijany – mówi taksówkarz.
Po dłuższych przepychankach klient schował się w krzaki, gdy kierowca poinformował go o wezwaniu policji na miejsce zdarzenia. Patrol wyciągnął go z zarośli, ale mężczyzna nie skończył obrażać i grozić taksówkarzowi. – Nawet policjanci to słyszeli. Także moi koledzy taksówkarze, którzy postanowili mi pomóc.
Trzeba było czyścić tapicerkę
Po powrocie do samochodu taksówkarz zorientował się, że klient nasikał w taksówce. W następstwie trzeba było czyścić tapicerkę. Poszkodowany twierdzi, że w ten sposób został pozbawiony możliwości zarobkowania przez kolejny dzień, ponieważ pranie i suszenie taksówki trwa i kosztuje sporo pieniędzy.
Taksówkarz pojechał na policję celem złożenia zeznań. – Policjanci poinformowali mnie, że nie wiedzą, jak ten czyn zakwalifikować i najlepiej żebym sobie odpuścił i poszedł do domu. Na żądanie mężczyzny przyjęli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. – Nikt nie sprawdził mojej taksówki – podkreśla taksówkarz, który uważa, że funkcjonariusze chcieli, aby sprawa została „zamieciona pod dywan”. Kierowca złożył w prokuraturze skargę na policjanta przyjmującego zawiadomienie.
Nie doszło do przestępstwa
Po kilku miesiącach policja oficjalnie poinformowała kierowcę, że postępowanie w tej sprawie zostało umorzone. Prokuratura odrzuciła jego zażalenie na decyzję policji, a po kolejnych miesiącach umorzenie podtrzymał Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej, który uznał, że policja i prokuratura słusznie odmówiły wszczęcia dochodzenia w sprawie kierowania gróźb uszkodzenia ciała oraz pozbawienia życia, które wzbudziły u pokrzywdzonego uzasadnioną obawę ich spełnienia, gdyż nie doszło do popełnienia czynu zabronionego.
Na prośbę witajbielsko.pl do sprawy odniósł się sąd. – Skarżący nie wskazał w zażaleniu żadnych zarzutów pod adresem zaskarżonego rozstrzygnięcia – podkreśla sędzia Jarosław Sablik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej. – Przeprowadzona przez Sąd analiza dowodów nie daje podstaw do stwierdzenia, że jest wystarczająco uzasadnione przyjęcie, że groźby rzeczywiście zostały wypowiedziane, a jeżeli zostały wypowiedziane, to rzeczywiście wzbudziły uzasadnioną obawę ich spełnienia – dodaje.
– Tak zostałem bez pieniędzy, a podatek oczywiście za kurs musiałem zapłacić z własnej kieszeni – puentuje poszkodowany.
Robert Kowal
4
2
Niestety to jest norma że groźby karalne w stosunku do taksówkarza tylko wtedy są groźbami gdy są spełnione trzeba się było dać zabić i wtedy koledzy by mieli okazję wywiesić czarne flagi a minister Ziobro nakazałby przyjrzenie się bliżej tego typu sprawom.