Robert Kowal
– Tato często powtarzał: – Zawsze jedz małą łyżeczką, ale za to stale – wspomina Janusz Iskierka, który od dwudziestu lat, po śmierci ojca prowadzi zakład fryzjerski w Cygańskim Lesie. Obowiązuje stała cena za usługę, byle tylko klient był zadowolony. Fryzjer musi znać się na wszystkim i czasem wie więcej o parafianach niż proboszcz. Prawo zna pojęcie tajemnicy spowiedzi, ale tajemnicy fryzjerskiej brak. – Wszystko zostaje między nami – zapewnia Iskierka młodszy, czterdzieści lat w zawodzie, do którego klienci przyjeżdżają z Kęt, Szczyrku czy Andrychowa, a nawet ze Stuttgartu.
Iskierka ma najlepszą lokalizację w Cygańskim Lesie. Ludzie mówią, że jest kultowa, ale wytarte słowo nie pasuje do tego miejsca na początku ul. Pocztowej. Strzygą i golą tutaj od 1969 roku. W PRL rzemieślnicy działali w ramach zrzeszeń, spółdzielni czy cechów. Jednak Leon Iskierka założył pierwszy prywatny zakład fryzjerski w Bielsku-Białej. Lekko nie było.
Wziął go ojciec i tak rzekł
Założyciel firmy pokochał fryzjerstwo, choć jego ojciec był zegarmistrzem. Leon, aby nauczyć się zawodu, dojeżdżał do Bielska-Białej z Kęt. Terminował w zakładzie Karkowskiego w pobliżu hotelu Beskid. Zanim jako mistrz poszedł na swoje, kierował zakładem fryzjerskim mieszczącym się niedaleko pomnika Adama Mickiewicza. Pod komendą miał czternastu fryzjerów, więc w tym gąszczu ludzi, sprzętu i przepisów, biurokracji po prostu, klient często ginął.
– Ojciec wpoił mi najważniejszą zasadę: klient powinien wyjść od fryzjera zadowolony – wspomina Janusz Iskierka, który uczył się fachu w domu rodzinnym. Za młodu Janusz chciał zostać mechanikiem i elektronikiem, ale któregoś razu wziął go ojciec i tak mu rzekł: – Synu, pamiętaj jedno. Schodząc z piętra na parter do zakładu, stajesz się kierownikiem, ludzie przynoszą ci pieniądze do domu. Wziąłem sobie do serca tę radę. To był świadomy wybór w oparciu o racjonalne przesłanki – nie wątpi.
Gdy w ósmej klasie podstawówki Janusz powiedział kolegom, że chce zastać fryzjerem, wyśmiali go. Były lata 80. Dzisiaj często słyszy od innych, że żałują złego wyboru w młodości. Przecież mogli uczyć się fryzjerstwa. W szkole zawodowej w klasie było 36 uczniów. Prawie same dziewczyny, tylko on, jedyny chłopak. Ich nauczyciel zawodu nazywał się Homa.
Przynoszą ci pieniądze do domu
Leon Iskierka był mistrzem fryzjerskim, egzaminatorem. Przyjmował uczniów szkoły zawodowej na praktyki, wykształcił również syna. Nauka zawodu u pana Leona zaczynała się od zamiatania sali i podglądania mistrza w pracy. Najważniejszy był szacunek dla klienta. – Jeśli nie potrafisz szanować klienta, możesz spróbować jako murarz – mówi jego syn.
– Kiedy po raz pierwszy dostałem brzytwę do ręki? – powtarza pytanie. – Oj, nieprędko – śmieje się. – Przez długi czas musiałem podglądać ojca jak golił klientów, a kiedy uznał, że jestem gotowy, pozwolił mi kogoś „dokończyć”. Jednym ze stałych klientów był niesłychanie sympatyczny mężczyzna, którego wadą była bardzo rozciągliwa skóra. – Tato powiedział, że jeśli nauczę się golić zarost pana R., to ogolę wszystkich. Jakość usługi sprawdzał watą na skórze klienta. Kiedy na jego twarzy zostały jakieś niteczki, trzeba było poprawić.
W tamtych czasach brzytwa była w ciągłym użytku, głównie w soboty. Tego dnia mężczyźni siadali na fotelu u Iskierki, aby w niedzielę rano pójść gładko ogoleni do kościoła. Historia się powtarza. Na ulicach nie ma już budek telefonicznych, które zniknęły wraz z rosnącą popularnością telefonów komórkowych. W czasach, gdy każdy ma maszynkę do golenia w domu, zakład zrezygnował z usługi golenia brzytwą. – Ale jeśli ktoś zamówi golenie tradycyjną metodą, będzie ogolony brzytwą – zapewnia nasz rozmówca. – Pielęgnacją brody zajmują się teraz barberzy.
Najstarszych klientów podwożą wnuki
W promieniu 400 m od adresu Pocztowa 8 jest obecnie pięć zakładów fryzjerskich i każdy daje radę. – Mam zakład typowo męski, jednak przyjmujemy też panie, jeśli nie chcą zamówić trwałej czy farbowania. Na strzyżenie przyjeżdżają do nas całe rodziny, czasem jednorazowo 5-6 osób. Najstarszych, niekiedy 80-90-letnich, podwożą wnuki.
– Jak ktoś do nas raz przyjdzie, będzie wierny przez całe życie – nie wątpi pan Janusz. – Kolejne pokolenia dojeżdżają z Kęt, Szczyrku, Andrychowa, Czechowic-Dziedzic. Zdarzają się obcokrajowcy – Anglicy, Niemcy. Wybierając się do rodziny do Bielska-Białej, nie strzygą się przed wyjazdem, bo wiedzą, że czeka na nich Iskierka – dodaje.
W pracy fryzjera równie ważny co umiejętności warsztatowe, jest kontakt z ludźmi. – Lubię mówić – przyznaje Iskierka z Cygańskiego Lasu. Są klienci, którzy uparcie milczą podczas całej wizyty, ale też są tacy, którym na fotelu rozwiązuje się język. – Fryzjer musi się znać na wielu rzeczach – przekonuje gospodarz. – Nie narzucam tematu. Czekam aż klient zaproponuje temat.
Wszystko zostaje między mami
Niektórzy zwierzają się, mówią o sprawach osobistych. Są rodziny, które podzieliła polityka. Mąż na piętrze ogląda w telewizorze inny kanał, a żona na dole inny. Przechodzą obok siebie obojętnie. – Fryzjer czasem wie o parafianach więcej niż proboszcz – śmieje się pan Janusz. W prawie jest pojęcie tajemnicy spowiedzi, ale nie ma fryzjerskiej. – Jednak wszystko zostaje między mami. Jak kamień w wodę – zapewnia.
– Przyjeżdża do nas pani z dwójką dzieci z Czech, której polecili nas jej znajomi. Dzieci zawsze są wpatrzone w ekran telewizora. Kobieta tłumaczy, że w domu nie mają komputera i telewizora. Jest jeden telefon stacjonarny z tarczą do wybierania numerów. Przemiła pani, które preferuje tradycyjne wychowanie synów, zamawia tradycyjną usługę fryzjerską – pointuje nasz rozmówca.
Część klientów przynosi dowcipy o fryzjerach. – Wspólnie śmiejemy się z takich kawałów. Krążą w sieci, dlatego chyba wszystkie znam. Czy są prawdziwe? – pytam i otrzymuję poważną odpowiedź. – W każdej branży zdarzają się ludzie przypadkowi. Z nich się śmiejemy, a nie z fryzjerów.
Nie ma systemu rezerwacji
Na mieście pojawia się wielu tzw. stylistów z obcobrzmiącymi szyldami typu „Paris fashion hair salon”. Ludzie trafiają tam z ciekawości, ale później często wracają do Iskierki, żeby poprawić fryzurę. – Jestem przekonany, że przetrwamy stylistów z Paryża – śmieje się pan Janusz. – Liczba naszych klientów wciąż rośnie.
W zakładzie Iskierki nie ma systemu rezerwacji. – Dzwoni do mnie klient i pyta na kiedy może się ze mną umówić. Twierdzi, że rozmawiał już z pięcioma fryzjerami i wszędzie mają odległe terminy. Odpowiadam, że z facetami się nie umawiam. Należy przyjechać. Raz jest pusto, a innym razem kolejka. Trzeba poczekać 20 minut, pół godziny góra – deklaruje.
Zakład czynny jest od 8 do 18, w soboty do 13. Poniedziałki wolne. Strzyżenie kosztuje 30 zł, nawet jeśli okaże się, że trzeba także wypielęgnować brodę. Pan Janusz pracuje dwie godziny dziennie, a w pozostałym czasie przyjmuje pan Kuba („Dwadzieścia lat temu przyszedł do nas świeżak po szkole i zapytał czy może tu pracować. Na początku dostawał po łapach, bo niełatwo mu było przejść na nasz styl, ale teraz to świetny fachowiec”).
xxx
Sukces firmy polega na pogodzeniu tradycji, szacunku do ludzi i najwyższego standardu usług w oparciu o nowoczesne wzorce. – Kiedy kolega ojca zamykał zakład na Orkana ze względu na wiek, polecił swoim klientom, aby odtąd chodzili do Iskierki. To była dla nas najlepsza rekomendacja – kończy.
Sympatyczny,miły,zaradny,przystojny Pan Janusz ❤️
Chętnie wybiorę się do Pana Janusza na golenie brzytwą. Mam nadzieję że jest ostra.
Najlepszy, plecam Karczek 😁
jak mieszkałam jeszcze w Bielsku też bylam klientka pana Janusza.
Znamy się kopę lat pamiętam tatę Janusza jak strzygł w salonie.
W salonie jest miła atmosfera można o wszystkim pogadać cena
Za strzyżenie 30zl taniocha.
Znam warsztat od dziecka, jestem drugą generacją odwiedzającą zakład a mój syn już trzecią. Zawsze wpadamy do Janusza jak jesteśmy w Polsce. Nie ma mowy o innym fryzjerze. Jako maluch bałem się strzyżenia, to pan Iskierka senior pokazywał mi pocztówki żebym zapomniał o strachu. Pamiętam były na blacie pod szybą
Znam ten zakład od dziecka, pierwszy raz zabrał mnie tam dziadek za dzieciak i od tego czasu chodzę tam od zawsze, przyznam że czasami korzystam z usług innych fryzjerów, ale na ogół jak to tylko możliwe chodzę do zakładu Iskierka bo ten zakład ma to coś.