Kopciuszek przeciwko księciu z bajki. „Olbrzymie środki publiczne idą w błoto” ZDJĘCIA i FILM

mar 19, 2024Miasto, Polityka, Wybory 2024

Z Wojciechem Boreckim, bielskim przedsiębiorcą, b. prezesem TS Podbeskidzie, kandydatem KWW Koalicja Października na prezydenta Bielska-Białej rozmawia Robert Kowal

Na ścianach kamienic, na płotach, na autobusach miejskich widzimy Jarosława Klimaszewskiego i jego drużynę na zbliżające się wybory samorządowe. Czuje się Pan jak Kopciuszek przy księciu z bajki? Książę zadziwia widzów wielkimi możliwościami zaangażowanymi w kampanię wyborczą.

– Jeśli chce Pan mnie nazywać Kopciuszkiem, to niech tak zostanie (śmiech). Na tych plakatach widzę zadowolonego z siebie, najbardziej szczęśliwego mieszkańca Bielska-Białej. Gdyby ilość tych plakatów była wprost proporcjonalna do liczby inwestycji wykonanych dla mieszkańców przez obecnego prezydenta, to byłoby OK. Niestety, jest odwrotnie.

Celulozą dziur w drogach się nie załata

Od 40 lat z przerwami mieszkam w Bielsku-Białej lub najbliższych okolicach, doskonale znam miasto i jego problemy. Chcę wygrać te wybory. Miałem wiele inspiracji, aby w nich wystartować, m.in. od osób z Platformy Obywatelskiej, którym nie podoba się to, co od kilku lat dzieje się w Bielsku-Białej. Wielkie pieniądze zaangażowane w kampanię to nie wszystko. Ludzie mogą czuć przesyt, oglądając wszędzie te same znane twarze. Przynajmniej jest tego jeden plus – mieszkańcy widzą kto jest odpowiedzialny za stan Ich Miasta. Chcę poważnie dyskutować na argumenty, a nie na ilość plakatów wyborczych. Celulozą dziur w drogach się nie załata. Chyba, że prowizorycznie, a mnie prowizorka nigdy nie interesowała. Zarówno w sporcie, biznesie, a tym bardziej w samorządzie. 

Niezależnie od nierównego potencjału, przystępujecie do tej kampanii z dużym opóźnieniem, które może wpłynąć na wasz wynik w wyborach. 

– Było kilka przyczyn opóźnienia. W ostatniej chwili czterech z 35 kandydatów do Rady Miejskiej wycofało się z list. Osoby te oraz ich rodziny poczuły się zagrożone możliwymi konsekwencjami z tytułu startu z mojego komitetu. Jedną z tych osób był Jacek Parzonka, ale nie dał się złamać. Został jedynką z okręgu nr 4. Przypomnijmy, że Jacek Parzonka był jednym z założycieli Platformy Obywatelskiej w Bielsku-Białej. Po tym, jak ogłosił, że chce ubiegać się o mandat radnego z listy KWW Koalicja Października, został zmuszony do rezygnacji z członkostwa w PO.

Gdy słyszę, że ktoś nie będzie startować z naszego komitetu, bo ma córkę w BBOSiR lub jest nauczycielką w miejscowej szkole, to wiem, że mamy do czynienia z mobbingiem politycznym. Ja się z takimi praktykami nie godzę. Samorząd musi być wolny od partyjniactwa.

Olbrzymie środki idą w błoto

Widział Pan ostatni mecz Ligii Mistrzów między Atletico Madryt a Interem Mediolan?

– Nie bardzo rozumiem. 

Wygrał zespół dysponujący zawodnikami, którym chce się grać w piłkę oraz charyzmatycznym trenerem z wyobraźnią, który mając za plecami sprawne zaplecze, potrafi dobrze ułożyć drużynę na boisku. Czego brakuje Podbeskidziu Bielsko-Biała, aby nie zawstydzało postawą sportową? Pytam Pana jako b. prezesa tego klubu, b. wiceprezesa ekstraklasowej Jagiellonii, osobę, która zna się na futbolu.

– Wywodzę się z bielskiego środowiska sportowego, dlatego sytuacja Podbeskidzia bardzo mnie boli. Do startu w wyborach zainspirowały mnie również nieudane rozmowy z większościowym akcjonariuszem klubu, czyli władzami samorządowymi Bielska-Białej. Podbeskidzie i to, co się wokół klubu dzieje, stało się pośmiewiskiem w środowisku piłkarskim. Klub ma środki, by grać o najwyższe cele w lidze, a gra, mówiąc po piłkarsku, piach. Jaki cel ma zaproszenie do rady nadzorczej Podbeskidzia wiceprezydenta Zabrza, gdzie samorząd, spółka budująca stadion i klub Górnik są poważnie zadłużeni? To są środki pochodzące z naszych podatków. Te pieniądze są marnotrawione przez samorząd.

Bielski klub przeżywa ogromny kryzys czy jak kto woli – skandal. Przypomnijmy, gmina jest właścicielem 65 proc. akcji klubu, więc w zasadzie tylko od władz miasta zależy rozwiązanie problemów.

– Olbrzymie środki publiczne idą w błoto. Te miliony można przeznaczyć na cele przyjazne dla mieszkańców i my te cele w naszym programie pokazujemy. Z formalnego punktu widzenia TS Podbeskidzie SA z długiem ponad 6 mln zł powinno ogłosić restrukturyzację lub rozpocząć proces upadłościowy. Tymczasem dziury budżetowe łata się kolejnymi dotacjami z miasta. Formuła, gdzie samorząd powołał klub sportowy, a później nim rządzi nie ma racji bytu. Brakuje ludzi kompetentnych z wyobraźnią  i pomysłem. Te pieniądze należałoby przeznaczyć na darmowe przejazdy komunikacją miejską dla dzieci, młodzieży uczącej się i studentów. Można, a nawet trzeba zwiększyć dofinansowanie obiadów dla uczniów w publicznych szkołach podstawowych. Przecież dla nich organem założycielskim jest samorząd reprezentowany przez prezydenta, więc w czym problem? Retorycznie pytam!

Koszt budowy zwala z nóg! 

Był czas, gdy prezydent Jarosław Klimaszewski obiecywał pozyskanie sponsorów dla Podbeskidzia. W Panu upatrywano nawet męża opatrznościowego „Górali”.

– To, co mówi prezydent wywołuje tylko uśmiech politowania u ludzi, którzy znają się na futbolu i biznesie. Przyznaję, że z miłości do Podbeskidzia w pewnym momencie brałem pod uwagę odkupienie części udziałów w spółce. Zaproponowałem, że wniosę do niej aportem wartość mojego hotelu i hali sportowej przy ul. Widok. Niestety, oferta została odrzucona. Usłyszałem, że miasto musi na nowo zweryfikować wycenę akcji. Ten proces trwa chyba do dzisiaj, bo oni tam w urzędzie mają dużo czasu. Czas to pieniądz, niezależnie czy publiczny, czy prywatny. Każdy kto się nim zajmuje powinien to wiedzieć. Jeżeli nie wie, to pora na zmianę pracy.

Zwłoka w podejmowaniu ważnych decyzji może być wygodna, ale z pewnością często jest kosztowna. 

– Władze miasta marnotrawią środki publiczne. Przykładem jest budowa domu kultury w Straconce, gdzie budżet inwestycji trzeba było ostatnio poważnie zwiększyć. Domy kultury w mieście są bardzo potrzebne, ale koszt budowy 1 mkw. zwala z nóg! Zagadkowy jest ostatni prezent miasta o wartości ok. 19  mln zł dla Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Przekazanie placu Fabrycznego za darmo na miesiąc przed wyborami jest niemoralne. Czy bielska filia ŚUM ma już pozytywną opinię Państwowej Komisji Akredytacyjnej?

Władze sprzyjają deweloperom brakiem planu przestrzennego zagospodarowania dla całego miasta. Gdy czytam, że na sporządzenie miejscowych planów zaplanowano w budżecie podobną kwotę jak na utrzymanie cmentarzy miejskich, to mam mieszane uczucia. Częściowy plan można w każdej chwili zmienić, by dostosować go do bieżących potrzeb. Miastu niezbędne są cele rozwojowe na 10 czy 20 lat, a nie na tu i teraz. Trzeba odróżniać bieżące zarządzanie od strategicznego. To biznesowy elementarz.

Duże inwestycje i megalomańskie cele

Chce Pan powiedzieć, że jest to sytuacja korupcjogenna?

– Sprzedana przeze mnie nieruchomość z hotelem i halą przy ul. Widok znajdowała się pierwotnie w strefie zakwalifikowanej w planie jako miejsce na usługi sportowe. W krótkim czasie plan zmieniono i zdecydowano, aby obiekt wyburzyć. Na tym terenie powstaną bloki mieszkalne. Tymczasem w Bielsku-Białej potrzebna jest ogólnodostępna hala treningowa. Gdzie teraz będzie trenować 1500 sportowców, dzieci i młodzież, którzy co miesiąc w hali przy ulicy Widok uprawiali różne dyscypliny sportu? Jest dla nich alternatywa? Nie ma i tyle w temacie. 

Prezydent Klimaszewski szczyci się programami dla seniorów, a młodzi wyjeżdżają z miasta. Nie ma dla nich atrakcyjnej oferty? 

– Jak funkcjonuje sport profesjonalny pod zarządem gminy wiemy dzięki TS Podbeskidzie. Miasto pilnie potrzebuje bazy dla sportu amatorskiego dzieci i młodzieży. Bielskie kluby i stowarzyszenia sportowe korzystające z obiektów miejskich muszą mieć preferencje, wręcz symboliczne opłaty. Obecnie znaczna część kwot, jakie otrzymują na szkolenie jest przeznaczona na opłaty za wynajem obiektów od miasta. Przez jedenaście lat prowadziłem prywatną szkołę mistrzostwa sportowego, dlatego wiem o czym mówię.

Władze stawiają na duże inwestycje i megalomańskie cele. Potrzeby mieszkańców na osiedlach, te niepartyjne, zeszły na dalszy plan. Jest olbrzymia potrzeba inwestowania w Bielsku-Białej w szkolnictwo wyższe na kierunkach nauczania, które są zgodne z rozwojem gospodarczym miasta. To musi odbywać się w myśl zasady „tutaj się uczę, by tutaj pracować i żyć”. Jak miasto wspiera biznes to wiedzą wszyscy, którzy go tutaj prowadzą. Wystarczy przespacerować się ulicą 11 listopada. Tam jak w soczewce widać wsparcie, a raczej jego brak. 

To pozory dla poklasku

Jako doświadczony przedsiębiorca ma Pan pomysły pozwalające na wzrost dochodów miasta?

– Zarabianie to także niewydawanie pieniędzy zbyt pochopnie. Zadłużenie miasta wzrosło ze 100 mln zł na początku tej kadencji do ponad 520 mln zł na koniec. Pływalnię Panorama zmodernizowano za 52 mln zł, aby korzystać z niej zaledwie dwa miesiące w roku. Nie można było postawić kompleksu całorocznego, aby zarabiał na swoje utrzymanie? Ile było naprawdę przemyślanych i potrzebnych inwestycji w czasie, kiedy Jarosław Klimaszewski rządził lub współrządził miastem? Symbolem wsparcia obecnego samorządu dla przedsiębiorców jest zamierający handel na ulicy 11 listopada.

Turystom przyjeżdżającym do Bielska-Białej podoba się stadion miejski przy ul. Rychlińskiego.

– Stadion jest symbolem niegospodarności władz. Obiekt trzeba otworzyć na różne wydarzenia i eventy. Obiecywano nam to kiedyś i co pozostało? To najdroższy w utrzymaniu trawnik w mieście, na którym poza meczami piłkarskimi niewiele się dzieje. Bliźniaczy stadion Korony w Kielcach to Suzuki Arena. Ze sprzedaży nazwy miasto ma ok. 5 mln zł rocznie. Jagiellonia z kolei jest klubem prywatnym, ale otrzymuje od samorządu pieniądze za hasło „Wschodzący Białystok” na koszulkach piłkarzy. Nie trzeba mieć browaru, aby pić piwo. 

Gmina udostępniła teren pod budowę cerkwi prawosławnej. Szanuję tradycje wielowyznaniowego miasta, ale mam pytanie: czy mieszkańcy akceptują zbywanie terenów miejskich, szczególnie gdy słyszę, że wcześniej bezskutecznie o teren występowała szkoła?

Na stronach internetowych Urzędu Miejskiego sporo miejsca poświęca się konsultacjom czy spotkaniom z mieszkańcami. W dwóch słowach: jest dialog.

– Większość tych działań jest na pokaz. Władze trudzą się dla dobra mieszkańców, ale przede wszystkim z myślą o wizerunkowych korzyściach własnych. To pozory dla poklasku. Pamiętam, jak w referendum mieszkańcy wypowiedzieli się za dofinasowaniem metody in vitro z budżetu miasta. Na plakatach wyborczych bez trudu znajdziecie państwo tych, którzy to zablokowali. Zadziwiające jest to, z czyjego komitetu startują. Mogę domniemywać, że odbyło się to w myśl zasady – nie chcieliście spalarni, to nie będzie też in vitro.

Miasto bogatych emerytów ze Śląska

W przeszłości znany był Pan w Bielsku-Białej z aktywności biznesowej i sportowej, ale długo Pana w mieście nie było. Ma Pan moralne prawo nas pouczać? 

– Mam takie samo prawo, jak każdy mieszkaniec Bielska-Białej. Głos każdego i każdej z nas waży tyle samo. Od prawie 25 lat prowadzę w Bielsku-Białej działalność gospodarczą. Oglądam to miasto z różnych perspektyw. Tej bliskiej i tej dalszej. To, co widzę jest mało optymistyczne. Na co dzień mieszkańcy z bliska być może nie dostrzegają wielu spraw. Z daleka lepiej widać! Przez długie lata mieszkałem na Podlasiu, ale zawsze było to dla mnie rozwiązanie prowizoryczne. Cały czas interesowałem się problemami Bielska-Białej, przyjeżdżałem choćby na jeden mecz Podbeskidzia. Nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia. 

Jest Pan emerytem. Po co Panu ten cały zgiełk w wyborach, jeśli pieniędzy na chleb nie brakuje?

– Wiek to liczba. Zarówno w biznesie, jak i w samorządzie nie ma znaczenia. Znaczenie ma doświadczenie zdobyte latami praktyki. Sami młodzi to komedia, sami starzy to tragedia. Połączenie jednych i drugich dla osiągnięcia wspólnego celu, ważnego dla ogółu, moim zdaniem gwarantuje sukces. Boli mnie, że miasto się wyludnia. Młodzież wyjeżdża na studia i w zasadzie już nie wraca. Ze względów klimatyczno-krajobrazowych Bielsko-Biała staje się miastem emerytów i bogatych emerytów ze Śląska. Czas to zmienić.  

Zlikwidowano wiele oddziałów

Mam konkretny program wyborczy – to „11-tka Boreckiego”. Ważnym jego elementem jest poziom służby zdrowia w mieście. Przed laty Beskidzkie Centrum Onkologii było w ścisłej czołówce krajowej, jeśli chodzi o badania przesiewowe pod kątem wykrywania chorób nowotworowych. Zlikwidowano wiele oddziałów medycznych, a specjaliści odeszli z pracy. Czy Pan wie, że najwięcej badań kolonoskopii wykonuje się w Żywcu, a zabiegów chemioterapii w Bystrej ? Co na to mieszkańcy Bielska Białej?

Jaki wynik wyborów was interesuje?

– Planuję dostać się do drugiej tury, a następnie wygrać wybory na prezydenta miasta. Niezależnie od wyniku wyborów nie zamierzam rozstawać się z naszymi kandydatami na radnych. To młodzi wiekiem i młodzi duchem kompetentni ludzie z dużym potencjałem kreatywnym. Nie wykluczam, że po wyborach powołamy stowarzyszenie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Robert Kowal

Film: Lech Fedyszyn

Udostępnij
Lubię to 37
Nie lubię tego 2

3 komentarze

  1. malina

    Życzymy sukcesu wyborczego Panie Prezesie.

    14
    0
    Odpowiedz
  2. Irmina

    Tak trzymać! kto walczy szlachetnie do końca żadnej przegranej nie musi się wstydzić! Powodzenia

    11
    Odpowiedz
  3. monastyrski

    Zakleili miasto swoimi fotoszopami królowie życia. Z nimi trzeba ostro. Idzie, idzie Panie Prezesie!!

    7
    2
    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *