Z Adamem Ruśniakiem, zastępcą prezydenta Bielska-Białej rozmawia Robert Kowal
Mieszkamy w mieście, które w pełni zasługuje na tytuł kulturalnej stolicy Europy, kulturalnej stolicy świata, a nawet wszechświata. Nie wszyscy jednak podzielają naszą miłość do Bielska-Białej. Nie zostaliśmy nawet Europejską Stolicą Kultury 2029. Obiektywny werdykt w tej sprawie to sukces czy porażka?
– Ani jedno, ani drugie. To nie była obiektywna ocena, lecz subiektywna opinia dwunastu ekspertów oceniających oferty czterech miast ubiegających się o tytuł ESK 2029. Oferta Bielska-Białej była zgodna z ogólnymi wytycznymi konkursu, m.in. dotyczącymi programu czy budżetu, ale jest też cała masa czynników, których nie da się obiektywnie ocenić. Ważne jest to, że byliśmy w czołówce stawki i liczyliśmy się do końca. To wielki sukces miasta i jego mieszkańców.
Czarny koń pokonany
Prezydent powinien wypiąć pierś do orderów?
– Jestem przekonany, że ten sukces nie byłyby możliwy 10-15 lat temu. Wraz z objęciem prezydentury przez Jarosława Klimaszewskiego dokonano wielu ważnych zmian w polityce kulturalnej miasta. Przykładem są Dni Bielska-Białej. W przeszłości były to trzy wieczorne koncerty weekendowe. Obecnie to wielkie święto mieszkańców, autentyczne urodziny miasta realizowane przez wszystkie instytucje miejskie i podmioty prywatne.
Wiele miast polskich z mniejszym bądź większym rozmachem organizuje swoje święta. Ale nasze ubiegało się o palmę pierwszeństwa, tworząc atrakcyjny program, dzięki któremu chcieliśmy zdystansować rywali w Europie. Nie udało się. Większość ekspertów opowiedziała się za Lublinem, czytaj: przeciwko Bielsku-Białej.
– Faktycznie, sześcioro mogło być za Lublinem, a pięcioro za nami. Jeden z członków komisji ze względu na chorobę nie wziął udziału w głosowaniu. W kuluarach mówiło się, że Bielsko-Biała było czarnym koniem tego konkursu. Faktem jest jednak, że nie wygraliśmy. Trudno też mówić o porażce. Mieliśmy bardzo dobrą ofertę. I na pewno nie jest tak, że część jurorów głosowała przeciwko nam, bo to byłoby zaprzeczeniem idei tego konkursu.
Subiektywna ocena ekspertów
W czym byliśmy gorsi od Lublina?
– Nie odpowiem na tak postawione pytanie. O to, co przeważyło ostatecznie na korzyść Lublina trzeba zapytać ekspertów. Z tego co mi wiadomo zdecydowały niuanse. To nie jest sprint na 100 metrów, gdzie decyduje wyłącznie czas, a więc wartość obiektywna. W tym przypadku rozstrzygająca była subiektywna ocena ekspertów.
W pierwszym etapie startowały takie miasta, jak Bydgoszcz, Rzeszów, Opole, Toruń, Kielce. Wygraliśmy z ośrodkami wojewódzkimi i to jest sukces! Ale w finale stanęliśmy naprzeciw Lublina, Katowic i Kołobrzegu. Porwaliśmy się z motyką na słońce?
– Z doświadczenia wiem, że miasta, które były finalistami konkursu w jego poprzednich edycjach odnotowały rozwój w wielu dziedzinach. Od 2005 roku, gdy prywatnie odwiedziłem Cork w Irlandii, miałem przeświadczenie, że także Bielsko-Biała miałoby szanse na tytuł ESK. Tu nie chodzi tylko o nasz potencjał: renomowane instytucje kultury, piękne góry, tradycje i ciekawe położenie w Europie, gdzie Biała to Galicja, a Bielsko część austriackiego Śląska. To jedynie fundament, od którego ubiegając się o tytuł ESK 2029 rozpoczęliśmy ogólnoeuropejską narrację, podejmując tematy ważne dla wszystkich: kryzysy demograficzny, ekologiczny i migracyjny czy depresja młodych. W tych sprawach wypracowaliśmy szczegółowe propozycje, aby podzielić się nimi z Europą.
Rezygnacja z kosztownych koncertów
Jaki rozwój odnotowało Bielsko-Biała w wyniku awansu do finału konkursu?
– Przede wszystkim wzrosła rozpoznawalność miasta, o czym świadczy choćby zwiększająca się liczba informacji w mediach, głównie dotyczących naszej atrakcyjności turystycznej. Znaczące zmiany zaszły również w naszym podejściu do budowania oferty kulturalnej dla mieszkańców. Proszę np. porównać jak wyglądało Lato z Kulturą realizowane przez BCK w latach ubiegłych i w tym roku. Zrezygnowaliśmy z kilku wielkich i kosztownych koncertów na rzecz projektu „Wlot na splot”, inicjatywy mieszkańca Bielska-Białej zgłoszonej do programu ESK 2029. Osiem niewielkich, niskobudżetowych wydarzeń, w których uczestniczyły setki osób okazało się hitem. Zamiast gwiazd sprowadzanych z kraju i zza granicy skorzystaliśmy z oferty artystów z Bielska-Białej i okolic. Same zalety.
Trzeba było ESK, aby realizować niewielkie projekty kulturalne bielszczan?
– To nie jest właściwie postawione pytanie. Powiem tak: trzeba było wystartować w konkursie o tytuł ESK 2029, aby uruchomić aktywność mieszkańców. Europejskimi Stolicami Kultury zostają teraz nie aglomeracje, ale niewielkie miasta, przed którymi stoją ważne wyzwania. Tytuł ma im pomóc szybciej zrealizować wyznaczone cele rozwojowe.
Trzy równorzędne nagrody pocieszenia
Proszę mnie wyprowadzić na prostą, jeśli błądzę. Na zdjęciu wykonanym przez bielskiego fotografa, które obiegło Facebook, widać grupę osób z Bielska-Białej cieszących się z werdyktu ekspertów KE. Przypominam, pojechaliśmy do Warszawy, aby wygrać ESK. Trudno uwierzyć w radość z przegranej.
– Prawdopodobnie chodzi o spotkanie zorganizowane w Willi Sixta, gdzie kilkanaście osób śledziło transmisję z uroczystości ogłoszenia wyników. Myślę, że to była radość z faktu, iż Bielsko-Biała zostało pierwszą Polska Stolicą Kultury! Nie ukrywam, że byliśmy orędownikami utworzenia takiego formatu i zabiegaliśmy o to w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Werdykt ekspertów KE polegał na wskazaniu zwycięzcy i wręczeniu trzech równorzędnych nagród pocieszenia. Wyglądało jakby pomysł uhonorowania przegranych powstał na miejscu w uznaniu dorobku i potencjału wszystkich finalistów. Podobnie jak Kołobrzeg i Katowice otrzymamy z tego tytułu 1 mln zł.
– Nie wiem czy pomysł powstał na miejscu. Gdyby jednak tak było, mogłoby to świadczyć, że zwycięstwo Lublina nie było oczywiste i właśnie dlatego pojawił się projekt nagrody dla miast, które nie wygrały konkursu.
Nowy urząd podległy prezydentowi
Żylina, miasto partnerskie Bielska-Białej, w przeszłości również bezskutecznie ubiegała się o tytuł ESK. Co mają Słowacy z tej rywalizacji?
– Za wcześnie na rozmowę o wymiernych korzyściach, minęło od tego czasu zaledwie kilka lat. Żylina dostała się wówczas do drugiego etapu, w którym przegrała z Trenczynem. Z tego co wiem tamtejszy samorząd zamierza zrealizować ok. 80 proc. programu przygotowanego na potrzeby ESK.
W związku z udziałem w konkursie ESK 2029 utworzony został Instytut Kultury Miejskiej Miasto Splotów, nowa instytucja kultury podległa prezydentowi miasta. Jest sens dalszego istnienia tego biura, gdy marzenia o ESK 2029 legły w gruzach? Ile nas, podatników, kosztuje utrzymanie instytutu?
– To nasza najmniejsza instytucja kultury działająca w dwóch lokalizacjach, zatrudniająca dziewięć osób z budżetem na realizację różnorakich działań wynoszącym ponad 2 mln zł, w ramach której funkcjonuje działający już wcześniej Punkt 11. Instytut Kultury Miejskiej powinien nadal działać m.in. dlatego, że Bielsko-Biała zostało Polską Stolicą Kultury 2026. Przypomnę, że format ESK nie polega na tym, że kandydaci chwalą się tym co robią, ale planują działania w sferze kultury o randze europejskiej. Musimy teraz przeanalizować, jakie działania przewidziane w ofercie ESK 2029 będziemy nadal realizować. Do tego m.in. potrzebny jest Instytut Kultury Miejskiej Miasto Splotów.
Koniec marzeń o dużych pieniądzach
Z badań europejskich ekspertów wynika, że każda złotówka zainwestowana w format ESK przynosi ponad 4 zł dochodu. Przegraliśmy marzenia o wielkich pieniądzach?
– To nie jest tak, że inwestujemy np. 200 mln zł, a KE po wygranej w konkursie wypłaca nam miliard złotych. Miasto, które zostało ESK korzysta na wielu płaszczyznach i z różnych źródeł finanse trafiają do takiego miasta. My m.in. zakładaliśmy, że po zdobyciu tytułu ruch turystyczny w Bielsku-Białej wzrośnie o co najmniej kilkaset tysięcy osób rocznie, pojawią się nowi mieszkańcy oraz nowy biznes. Teraz najważniejsze jest to, w jaki sposób zagospodarujemy nasz dorobek w ramach nowego formatu. Jestem przekonany, że Bielsko-Biała jako pierwsza w historii Polska Stolica Kultury będzie wyznaczać trendy.
Budżet bielskiego programu ESK 2029 wyniósł 77 mln zł, drugie tyle mieliśmy otrzymać z MKiDN, do tego dotacje od Marszałka Województwa Śląskiego. Te pieniądze nam przepadną?
– W razie wygranej w konkursie Bielsko-Biała otrzymałoby również 1,5 mln euro z Komisji Europejskiej. Jak wiadomo, ESK wygrał Lublin, więc dotacji nie będzie. Walczymy jednak o pieniądze od marszałka i liczymy, że na obiecanym 1 mln zł od ministerstwa się nie skończy. Czas nas goni. Zostaliśmy przecież pierwszą Polską Stolicą Kultury. Do inauguracji zostało zaledwie 66 tygodni. Musimy wykorzystać tę szansę dla miasta nie tylko pod względem promocyjnym. Wszyscy będą później naśladować bielskie rozwiązania. Umówiliśmy się z 12 miastami uczestniczącymi w pierwszej fazie rywalizacji, że niezależnie od werdyktu będziemy wspólnie realizować jeden projekt. Ponadto planujemy współpracę Bielska-Białej oraz dwóch kolejnych Polskich Stolic Kultury: Katowic i Kołobrzegu.
Gratulacje od podmiotów zagranicznych
Ile projektów zgłoszonych na ESK 2029 zostanie zrealizowanych mimo negatywnego dla nas werdyktu ekspertów KE?
– Zgłosiliśmy 31 projektów. Zrealizujemy większość, ale trzeba je będzie dostosować do aktualnych możliwości finansowych. Po ogłoszeniu Bielska-Białej Polską Stolicą Kultury 2026 otrzymaliśmy gratulacje od wielu zagranicznych podmiotów, które zaproponowały nam wspólną realizację wybranych projektów. Liczymy na tę współpracę. Miasto chce stwarzać instrumenty zachęcające przedsiębiorców do inwestowania w sferę ogólnie pojętej kultury. Proszę spojrzeć na zmodernizowany plac Wojska Polskiego – ile prywatnych biznesów wyrosło dookoła?
Jaki jest udział inwestycji w infrastrukturę w wydatkach planowanych i już poniesionych w związku z konkursem na ESK 2029?
– Program ESK był budowany w oparciu o tzw. projekty miękkie, dla których nie jest wymagana dodatkowa infrastruktura. Natomiast już wcześniej byliśmy świadomi konieczności budowy nowej siedziby dla Teatru Lalek Banialuka im. J. Zitzmana, zachowania i wykorzystania budynków dawnej Pedanterii, w której podczas II wojny światowej funkcjonowała pralnia KL Auschwitz-Birkenau oraz rozbudowy bazy scenicznej Teatru Polskiego dla pełnego wykorzystania potencjału tej instytucji.
Dni starej Banialuki są policzone
Czy w związku z fiaskiem naszych zabiegów o ESK 2029 zrewidowane zostaną plany lokalizacji nowej siedziby Teatru Lalek Banialuka?
– Plany te – podkreślę raz jeszcze – istniały zanim przystąpiliśmy do konkursu. Dni starej siedziby Banialuki są policzone. Projekt wybudowania nowego teatru w innym miejscu powstał jeszcze w czasach prezydentury Jacka Krywulta. Decyzja o lokalizacji inwestycji zapadła natomiast w 2021 roku po wielu analizach. Jesteśmy świadomi liczby przeciwników tego rozwiązania, ale nikt nie mówi ilu jest zwolenników tego projektu.
Polska prawdopodobnie w 2042 roku będzie mogła znów ubiegać się o tytuł ESK. Dotrwamy?
– Z pewnością będziemy wtedy mądrzejsi o obecne doświadczenia.
Dziękuję za rozmowę.
Czyli, nie dość, że nagroda pocieszenia, to jeszcze zasugerowana przez miasto kandydujące, sorry kandytujące.