Z Jackiem Popławskim, dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Lalek Banialuka rozmawia Robert Kowal
We wrześniu rusza nowy sezon w Teatrze Lalek Banialuka. W tej chwili trwają próby do pierwszej premiery. Możemy przejść na scenę, aby porozmawiać z aktorami?
– Niestety, nie. Nie możemy przerywać próby. Premierowe przedstawienie „Koziołek Matołek w Afryce” pokażemy 22 września. Jest to sztuka oparta na czwartej części przygód popularnego koziołka. Przypomnę, że w pierwszych trzech częściach błąka się on po całym świecie, aby dojść do Pacanowa. W czwartej, będąc w domu, otrzymuje list od zwierząt w Afryce, które proszą go o pomoc, bo się nudzą i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Koziołek rusza w podróż, aby wesprzeć swoich przyjaciół.
Koziołek wyeksploatowany
Po inscenizacjach adresowanych do dorosłych w ub. sezonie, wracacie do tradycyjnego repertuaru dla dzieci. Koziołek Matołek przez kilkadziesiąt lat błąkał się po całym świecie aż zabłąkał się do Bielska-Białej. Przypadek?
– Koziołek Matołek był pierwszym polskim komiksem, który ukazał się w okresie międzywojennym. Reżyser odwołuje się do tamtej historii obrazkowej. Na czas przedstawienia w naszym teatrze powstanie studio filmów rysunkowych, w którym kręcimy film o przygodach Koziołka Matołka na kontynencie afrykańskim. To wielopłaszczyznowa opowieść, która, w co wierzę, przypadnie do gustu widzom niezależnie od wieku. Najmłodsi poznają tę historię od początku, a ich rodzice, którzy w dzieciństwie czytali komiks, mogą skonfrontować swoje wspomnienia ze współczesną inscenizacją. Przedstawienie reżyseruje Marek Zákostelecký, doświadczony czeski twórca, który w przeszłości zrealizował w naszym teatrze „Robinsona”.
„Koziołek Matołek w Afryce” to adaptacja klasyki polskiej literatury przy pomocy tradycyjnego warsztatu lalkarskiego. Nie obawia się Pan krytyki rodziców najmłodszych widzów, którzy przywykli do wizerunku koziołka Makuszyńskiego definiowanego przez książki oraz kreskówki emitowane przez telewizję na dobranoc?
– Historia o Pacanowie, zawarta w trzech pierwszych księgach przygód, była mocno eksploatowana w teatrze i filmie rysunkowym. Dlatego sięgnęliśmy po czwartą część. Liczymy na nowe otwarcie. Przedstawienie przeznaczone jest dla widzów od 4. roku życia. Musimy być wiarygodni dla tej publiczności, docierając do niej przy pomocy współczesnych środków wyrazu. Banialuka to nie muzeum, działające według starych schematów. Jesteśmy artystyczną instytucją kultury, która twórczo poszukuje, proponując widzowi i środowisku teatralnemu nowatorskie rozwiązania realizacyjne.
Dzieci nie są „zepsute”
Współczesny młody widz jest zepsuty kreskówkami japońskimi czy amerykańskimi, które odwołują się do obcych dla nas wzorców kulturowych. Gdzie się podziali Bolek i Lolek, Reksio czy Szpieg z Krainy Deszczowców?
– Trudno rywalizować z serwisami streamingowymi, które proponują filmy i seriale realizowane dzięki wielkiemu budżetowi Hollywood, z ich wszystkimi nowinkami technicznymi. Naszą siłą jest podmiotowe traktowanie widza. Nie jest on dla nas konsumentem, któremu zamierzamy coś sprzedać, ale osobą, którą chcemy kształtować poprzez pobudzanie jego emocjonalności. Wbrew temu co Pan mówi, dzieci nie są „zepsute”. Dzieci nie są uwrażliwione tak, jak trzeba. Naszą misją jest walka o tę wrażliwość.
Ile premier zaplanowaliście na nowy sezon?
– Po „Koziołku Matołku w Afryce”, w styczniu 2025 będzie „Calineczka” w mojej reżyserii. Scenografię do tego spektaklu tworzy Japończyk mieszkający w Pradze. W marcu zaplanowaliśmy prapremierę spektaklu „Chłopiec i świat” w reż. Lucyny Sypniewskiej, a na maj zapowiadamy „Kwiat paproci”, przedstawienie zrealizowane przez Roksanę Miner.
A prawda nie jest brutalna
W tym sezonie stawiacie na dziecięcą widownię, nawet od 3. roku życia. Nie targetujecie, przepraszam za słowo, dorosłych?
– We współpracy z Wydziałem Polityki Społecznej Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej przygotujemy dodatkową premierę, przedstawienie dotyczące problemów emocjonalnych nastolatków we współczesnym świecie, którego premiera odbędzie się podczas przyszłorocznych Dni Bielska-Białej. Po kilku premierach dla młodzieży i dorosłych w poprzednich sezonach, czujemy, że docieramy do górnego pułapu zapotrzebowania na nowe realizacje. Konsekwencją tworzenia jest eksploatacja i danie widzom możliwości oglądania przedstawień. Liczę, że organizowanie widowni bardzo ułatwi nam nowa siedziba teatru, która umożliwi granie na dwóch scenach równocześnie.
A może prawda jest brutalna, bo zmiana targetowania jest przyznaniem się do porażki w zabiegach o pozyskanie dorosłego widza. Absolwentom wydziałów lalkarskich szkół teatralnych trudniej pracuje się z repertuarem dramatycznym niż osobom, które ukończyły kierunek aktorstwo dramatyczne?
– Gramy coraz więcej, mamy coraz więcej tytułów. Ale im więcej przedstawień premierowych, tym mniejsza możliwość ich prezentacji. Dlatego w tym sezonie nie będzie nowych premier dla widzów dorosłych, prezentowane będą sztuki z ostatnich sezonów. Błędnie utożsamia Pan przedstawienia dla dorosłego widza z repertuarem tylko dramatycznym. Gamy dla dorosłych, korzystając ze środków wyrazu immanentnych dla sztuki teatru lalek, formy, przedmiotu, metafory, itp. Nie wchodzimy w buty teatru dramatycznego, tak samo jak teatr dramatyczny w nasze. Nie zgadzam się też z tezą, że aktorzy teatru lalek mają problemy z repertuarem dramatycznym. Posługują się innymi środkami wyrazu niż koleżanki i koledzy na scenach dramatycznych. Niech każdy robi to, co umie najlepiej.
Spektakle na czterech scenach
Przyznam, że po cichu liczyłem na taką odpowiedź. Jednak zgadza się Pan, że konkurencja rozwija tak aktora pod względem warsztatowym, jak widza, który ma większy wybór. Czy Bielsko-Biała jest przygotowane na istnienie dwóch scen z repertuarem dramatycznym?
– Nie jestem właściwym adresatem tego pytania.
Zbliża się 30. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej. Czym nas zachwyci październikowa edycja?
– Przyjadą zespoły teatralne praktycznie z całego świata ze spektaklami adresowanymi głównie dla młodzieży i dorosłych, m.in. z USA, Hiszpanii, Czech, Słowacji, Francji, Armenii i Niemiec. Polskę będą reprezentowały zawodowe teatry oraz akademie teatralne z pokazami studentów. Nowością będą prezentacje studentów również z zagranicy. Spektakle festiwalowe odbywać się będą na dwóch scenach naszego teatru oraz dwóch Teatru Polskiego. Zaplanowano również widowiska plenerowe. Wkrótce zaprosimy dziennikarzy na specjalną konferencje prasową poświęconą programowi festiwalu. Więc proszę wybaczyć, że nie będą uprzedzał faktów.
Lalka z lodu znika na oczach widzów
W poprzednich edycjach powszechną uwagę skupiały pokazy światowych mistrzów teatru lalkowego, twórcy innowacyjni, czasem wizjonerscy. Co Pan poleca?
– Francja przywiezie zaskakujący spektakl z udziałem lalki wykonanej z lodu, która podczas spektaklu zaczyna się rozpuszczać. Podobnie jak w poprzedniej edycji, Hiszpanie zaprezentują spektakl z wykorzystaniem form tanecznych, a Niemcy pokażą trzy różne spektakle, w tym wielkie widowisko plenerowe na placu Wojska Polskiego. W innym widzowie będą oglądać sztukę przy pomocy specjalnych okularów w technice rozszerzonej rzeczywistości.
Co pokaże światu Banialuka?
– Rozpoczniemy festiwal „Ślubem”, spektaklem, który miał kilka nominacji do Złotych Masek. Pokażemy także „Małego Księcia” oraz „Koziołka Matołka w Afryce”.
Największą publiczność zdobywają przedstawienia plenerowe. O nich mówią ludzie na ulicy, to one są żywo komentowane przez dziennikarzy relacjonujących festiwal.
– W tej edycji partnerem festiwalu w zakresie organizacji dwóch widowisk plenerowych jest Instytut Kultury Miejskiej – Miasto Splotów. Na początku na placu Wojska Polskiego zobaczymy „Cyrk Tarabumba” w wykonaniu aktorów Teatru Klinika Lalek z Wolimierza. Będzie to cyrk wielkich marionetek w rolach zwierząt, którym towarzyszą treserzy, siłacze, akrobaci, clowni. Na zakończenie festiwalu w tym samym miejscu zaprezentuje się niemiecki Teatr Titanick z Münster i Lipska ze spektaklem „Upside Down”. Aby uzmysłowić rozmach przedstawiania dodam, iż wcześniej przez trzy dni na placu budowana będzie wielka konstrukcja sceniczna.
Wielka parada będzie większa
Bielszczanie pamiętają wielką paradę z udziałem szczudlarzy, kataryniarzy, kuglarzy czy performerów, która dwa lata temu przeszła przez miasto.
– W tym roku zrobimy podobną, a może i lepszą.
Festiwal odbędzie się niedługo po ogłoszeniu wyników konkursu na Europejską Stolicę Kultury. Tego rodzaju spektakularne realizacje, jak festiwal przekonują mnie bardziej niż odczyty, prelekcje czy kongresy w programach kulturalnych miasta, po których nic nie zostaje. Była możliwość przyspieszenia 30. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej, aby stał się naszym atutem w staraniach o tytuł?
– Termin festiwalu jest splotem różnych okoliczności i ustalany jest m.in. w powiązaniu z grafikami innych festiwali. Termin wydarzenia został ustalony już rok temu i byliśmy wcześniej umówieni z zespołami teatralnymi, które zaprosiliśmy do udziału w festiwalu. Dlatego m.in. nic nie dało się zrobić. Jestem natomiast przekonany, że sam fakt istnienia w mieście jednego z największych i najstarszych tego typu światowych festiwali jest ważną kartą przetargową w staraniach o tytuł ESK2029.
Dziękuję za rozmowę.
0 komentarzy