Rajmund Pollak
Gdyby jakiekolwiek państwo w Ameryce Północnej posiadało najstarszy na świecie i najdłuższy tor saneczkarski, byłby on reklamowaną w mediach wizytówką miejscowości, w której się znajduje. W USA każde miasto, gdzie jest drużyna koszykówki chełpi się swoją halą sportową, w której jest uprawiana ta dyscyplina sportu. W Bielsku-Białej jest inaczej, bo zezwala się na barbarzyńską dewastację zabytku sportowego klasy zerowej.
Sława koszykarzy NBA jest ściśle związana z miastem i halą, gdzie te gwiazdy występują. W Kanadzie każde sztuczne lodowisko, na którym rozgrywane są zawody hokejowe NHL ma rangę sportowego skarbu narodowego. Najbardziej znani hokeiści, gdy wymienia się w mediach ich nazwiska, zawsze podają równocześnie nazwę drużyny, nazwę hali i miasta, gdzie na co dzień grają. Zatem każda gwiazda NHL jest przyporządkowana do konkretnej hali lodowiskowej i do konkretnej miejscowości.
Barbarzyńska dewastacja zabytku
Przed II wojną światową i wiele lat po jej zakończeniu Bielsko, a potem Bielsko-Biała były sławne na cały świat z dwóch powodów: bielskiej wełny i najstarszego na świecie toru saneczkowego ze Stefanki na Błonia. Potem mówiono o torze z Koziej Góry na Błonia, a nazwa Stefanka pozostała już tylko przy określaniu zabytkowego schroniska.
Tor saneczkowy w Mikuszowicach Śląskich był dla Bielska-Białej tym, czym była i jest nadal dla Paryża wieża Eiffla. W różnych tytułach prasowych i internetowych napisałem szereg artykułów zarówno na temat historii saneczkarstwa w Bielsku i Bielsku-Białej, jak i o barbarzyńskiej dewastacji zabytku sportowego klasy zerowej, jakim był nasz wspaniały tor saneczkowy. Komu ten tor przeszkadzał?
Najwyraźniej kolejnym władzom miasta, bo o naturalny tor saneczkowy trzeba zadbać. To nie są duże koszty – taka wycinka chwastów czy usuwanie z toru saneczkowego połamanych gałęzi, a czasem i drzew wydartych przez wiatr razem z korzeniami albo trafionych piorunem.
Niszcząca moda na kominki
Konserwacji i napraw wymagały po każdej zimie łuki toru, zwane potocznie „bandami”. Dopóki żył słynny leśniczy Jęrzak, jego podwładni robili to wszystko w ramach comiesięcznych wynagrodzeń z tytułu utrzymania porządku w całym Cygańskim Lesie i nikt nie narzekał na dodatkowe obowiązki związane z utrzymaniem naturalnego toru saneczkowego.
Tragedią dla toru był stan wojenny w 1981 roku i…. moda na kominki. Pierwszymi złodziejami okradającymi tor byli funkcjonariusze SB, którzy pod przykrywką poszukiwania sił antysocjalistycznych w rzeczywistości wyłupywali z band kamienie, starannie wyszlifowane poprzez najazdy metalowych płóz saneczkowych. Taki łuk w lecie lśnił w słońcu niczym wyłożony drogocennymi rubinami.
Funkcjonariusze bezpieki tłumaczyli swoim przełożonym, że idą do Cygańskiego Lasu zająć się bandami i potem na bandach saneczkarskich się wyżywali. Następnie kradli też te kamienie tajni współpracownicy SB, bo czasem oficer prowadzący zabierał takiego zdrajcę na tor saneczkowy i zachęcał, aby TW też sobie wybudował luksusowy kominek wyłożony od zewnątrz wyjątkowymi kamieniami. Potem kradli niektórzy domorośli konstruktorzy kominków.
Bezpłatny projekt toru
Mój Tato, znany trener młodzieży saneczkarskiej Tadeusz Pollak powiedział mi tuż przed śmiercią: – Rajmund, ja już nie mam siły, aby walczyć o ten tor saneczkowy, ale ty jesteś młody i nie pozwól, aby go zrównali z ziemią!
Staram się od dnia śmierci mojego Ojca walczyć o powrót do świetności tej sportowej wizytówki Bielska-Białej, ale coraz częściej mam wrażenie, że jestem jak ten samotny biały żagiel na morzu znieczulicy biurokratów i możnych samorządowców. Niejeden na moim miejscu już by się zniechęcił, ale mnie nie godzi się zapomnieć słów jednego z ostatnich trenerów saneczkarstwa, który szkolił młodzież na torze saneczkowym z Koziej Góry na Błonia.
Szansę dla kontynuację istnienia obiektu dawał na początku XXI wieku Jan Steler, wiceprezydent Międzynarodowej Federacji Saneczkarskiej, Polak mieszkający we Francji. Steler na wieść, że Polska ubiega się o organizację IO w 2006 roku zadeklarował, że bezpłatnie przekaże władzom Polski projekt sztucznie lodzonego toru właśnie w Mikuszowicach Śląskich.
Siłą wyprowadzali z sali
Niestety, Polski Komitet Organizacyjny Igrzysk Olimpijskich uznał, że tor powstanie koło Zakopanego, a na dodatek ówczesne władze Bielska-Białej w ogóle nie zainteresowały się propozycjami wiceprezydenta Międzynarodowej Federacji Saneczkarskiej Jana Stelera. Osobiście byłem wtedy gotów na bezpłatne przetłumaczenie tego projektu z języka francuskiego na polski, ale niestety nasze władze zarówno sportowe, jak i samorządowe zupełnie zlekceważyły dobrą wolę Polaka od lat zamieszkałego we Francji.
Zwracałem się z apelami do władz Bielska-Białej zarówno poprzedniej, jak i obecnej kadencji o odbudowę toru, ale… wolały wzywać Straż Miejską, aby mnie siłą wyprowadzać z sali, zamykając usta na posiedzeniach Rady Miejskiej niż merytorycznie zająć się tematem!
Nie jestem sam w tej walce o najstarszy na świecie naturalny tor saneczkowy. Oto stanowisko jednej z trenerek naszych saneczkarek, które ostatnio otrzymałem.
Tor saneczkowy na Koziej Górze.
Jesteśmy w posiadaniu projektu toru saneczkowego, na który w latach dziewięćdziesiątych mieliśmy pozwolenie na remont obiektu i niewielką przebudowę dolnego odcinka trasy. Mieliśmy wszystkie pozwolenia: konserwatora zabytków, pozwolenie z ochrony środowiska oraz wydziału zagospodarowania przestrzennego, na dzierżawę wieczystą. Wykonawca się pośpieszył i wylał beton o jeden dzień za wcześnie, co spowodowało cofnięcie wszystkich pozwoleń. Walka o ten obiekt trwała z naszej strony kilka lat. Za każdym razem był cień nadziei na budowę toru. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Ale miasto woli postawić budki z piwem, a nie obiekt sportowy. To walka z wiatrakami. Pozdrawiam (nazwisko trenerki zastrzeżone do wiadomości autora artykułu).
Tor za 800 tys. euro
Innym ratunkiem dla toru saneczkowego jest możliwość budowy całorocznego toru z tworzyw sztucznych. Odbyłem w tym temacie kilka rozmów telefonicznych z niemieckim medalistą olimpijskim w saneczkarstwie i multimedalistą mistrzostw świata – Hansem Rinnem, który po zakończeniu kariery sportowej otworzył firmę budującą całoroczne tory saneczkowe z tworzyw sztucznych.
Hans Rinn jest w moim wieku i doskonale zna tor saneczkowy z Koziej Góry na Błonia, bo kiedyś tam trenował. Aby nie było niedomówień, opiszę krótko dorobek sportowy tego niemieckiego saneczkarza i multimedalisty Igrzysk Olimpijskich oraz mistrzostw świata i Europy (patrz poniżej*). Jest to człowiek niezwykle wiarygodny i doskonały fachowiec z zakresu zarówno sportów saneczkowych, jak i konstrukcji torów saneczkowych, bo sam na własne oczy widział wszystkie najważniejsze tory saneczkowe na świecie i po nich zjeżdżał!
Niemiecki zawodnik powiedział mi, że tor saneczkowy w Mikuszowicach Śl. był jednym z najtrudniejszych w Europie i dlatego na nim postanowił trenować. Gdy zapytałem mistrza olimpijskiego z Lake Placid, czy dałby radę postawić na starym torze w Cygańskim Lesie tor całoroczny z tworzyw sztucznych, odpowiedział, że byłoby to technicznie możliwe w cenie 600-800 tys. euro przy długości do ok. 1300 m, bo tak długich torów, jakim był kiedyś tor z Koziej Góry na Błonia nikt na świecie już nie wykonuje.
Miło mu się ze mną gawędziło
Były mistrz świata w saneczkarstwie jest człowiekiem bardzo konkretnym, dlatego przed zakończeniem rozmowy zapytał mnie, czy mam pełnomocnictwa Prezydenta Miasta do złożenia zapytania ofertowego na tor z tworzyw sztucznych. Odparłem, że nie mam, a on uprzejmie mnie zapewnił, że miło mu się ze mną gawędziło, ale w sprawie toru może rozmawiać tylko z osobą, która dysponuje kwotą 800 tys. euro. Mimo sentymentu, jaki czuje wspominając, jak za młodych lat zjeżdżał z Koziej Góry na wyczynowych sankach, teraz nawet projektu technicznego nie będzie robił bez gwarancji finansowych. Doskonale go rozumiem i nie pozostało mi nic innego, tylko podziękować za trzecią z kolei rozmowę.
Reasumując, na zabetonowanie naturalnego toru saneczkowego władze Bielska-Białej wydały znacznie więcej niż 600 tys. euro, a zatem zamiast wyrzucać pieniądze w błoto (beton), istniała realna szansa na zbudowanie całorocznego toru saneczkowego z tworzyw sztucznych, który nie wymaga do jazdy na sankach ani lodu, ani śniegu.
Rajmund Pollak
* Hans Rinn w styczniu 1973 zdobył dwa złote medale podczas mistrzostw Europy w Königssee. Jeszcze w tym samym roku zdobył złoty medal indywidualnie i srebrny w parze z Norbertem Hahnem na mistrzostwach świata w Oberhofie W kolejnych latach zdobył srebrny w jedynkach na MŚ w Königssee (1974), złoty w dwójkach na MŚ w Hammarstrand (1975), złote w obu konkurencjach podczas MŚ w Innsbrucku (1977), brązowy w dwójkach na MŚ w Imst (1978) oraz srebrny w tej samej konkurencji na MŚ w Königssee (1979). Zdobył też jedenaście kolejnych medali mistrzostw Europy, w tym złote w jedynkach na ME w Imst (1974) i ME w Oberhofie (1979) oraz dwójkach na ME w Olang (1975), ME w Hammarstrand (1978) i ME w Olang (1980). W 1976 wystartował na igrzyskach olimpijskich w Innsbrucku, zdobywając brązowy medal. W zawodach tych wyprzedzili go jedynie Dettlef Günther z NRD i Josef Fendt z RFN. Wspólnie z Hahnem zdobył parę dni później złoty medal w dwójkach. Na rozgrywanych cztery lata później igrzyskach olimpijskich w Lake Placid Hahn i Rinn zdobyli kolejny złoty medal w dwójkach.
Na zdjęciach: zabetonowany tor na Koziej Górze (jesień 2022), fot. Rajmund Pollak
0 komentarzy