Ogólnopolskie stacje telewizyjne oraz lokalne media relacjonowały dziś na żywo wydarzenia w bielskiej Wapienicy, gdzie na skraju lasu naprzeciwko siebie, ale w bezpiecznej odległości stanęli zwolennicy i przeciwnicy wycinek lasów. Policja nie dopuściła do bezpośredniego starcia. Jeśli wycinki w dotychczasowym wymiarze zostaną wstrzymane, to ucierpią na tym tysiące rodzin utrzymujących się z pracy w lesie. Problem przypomina sprawę rekompensat dla górników z likwidowanych kopalń.
Do manifestacji doszło przy okazji przyjazdu do Bielska-Białej wiceministra klimatu i środowiska Mikołaja Dorożały. Na rozmowy z jego udziałem w Nadleśnictwie Bielsko zaproszeni zostali leśnicy, mieszkańcy, aktywiści Inicjatywy „Las Wokół Miast”, naukowcy oraz samorządowcy. Zgłoszone zgodnie z prawem zgromadzenia stanęły na ul. Kopytko w znacznej odległości od siebie i przez systemy nagłaśniające wymieniały się argumentami.
Kolumna z członkami klubów „Gazety Polskiej” na czele ruszyła w pewnym momencie w stronę ekologów, ale konfrontacji zapobiegli policjanci z zespołu antykonfliktowego. Transmisję bezpośrednią z miejsca demonstracji prowadził reporter Telewizji Republika, który łączył się na żywo ze studiem w Warszawie. Witajbielsko.pl rozmawiało z obiema stronami sporu. Wszyscy są przeświadczeni, że mają rację.
– Negatywnie oceniam sposób zagospodarowania lasów w Polsce, w tym w Beskidach. Gospodarka prowadzona jest w sposób niezrównoważony. Problemem jest sposób, w jakim przygotowane są dokumenty służące eksploatowaniu lasów. Tzw. plany urządzania lasu sporządzane w sposób nieuczciwy, a prognozy oddziaływania na środowisko są wykonywane niezgodnie z prawem – powiedział nam dr Jerzy Parusel, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Czy gdyby w odpowiednim momencie wstrzymano wycinkę w beskidzkich lasach, Bielsko-Biała mogło uniknąć ostatniej tzw. błyskawicznej powodzi? – pytamy. – Bielsko-Biała leży w zlewni wód górskich, która sięga po grzbiety Beskidu. To, co dzieje się w tej zlewni ma bezpośredni wpływ na to, co dzieje się w mieście. Nie ma żadnych wątpliwości, że sposób zagospodarowania stoków górskich, w tym budowa dróg stokowych, oddziałuje na zagrożenie powodziowe i zaopatrzenie w wodę.
Na leśników nie ma rady? – Jeśli nie będzie społecznej presji czy społecznej kontroli działań leśników, to niczego nie osiągniemy. Społeczeństwo dało czerwoną kartkę leśnikom. Trzeba przypomnieć, że lasy państwowe są własnością obywateli, a leśnik zarządza nimi w naszym imieniu.
Dr Parusel zwraca uwagę na potrzebę dialogu społecznego z grupami, które mogą stracić źródło utrzymania wskutek niezbędnych zmian w gospodarce leśnej. Transformacja musi byś sprawiedliwa dla wszystkich, podobnie jak w przypadku górników z likwidowanych kopalń. – Apeluję o to, aby zmienić w Polsce prawo i system zarządzania lasów. Nikt nie może być poszkodowany. My, obywatele musimy się złożyć na rekompensatę dla poszkodowanych, aby mieć lepszą ochronę – dodaje ekspert.
Zapytaliśmy o opinie protestujących przedstawicieli myśliwych. Obok nich w manifestacji uczestniczą również pracownicy zakładów usług leśnych, którzy są zagrożeni utratą pracy.
– Reprezentujemy stronę społeczną, czyli Związek Zawodowy „Wspólna Sprawa”, który skupia nie tylko myśliwych, ale wszystkich miłośników przyrody – przedstawia Tomasz Jacynka ze śląskiego zarządu Związku Zawodowego „Wspólna Sprawa”. – Gospodarka leśna jest ściśle związana z gospodarką łowiecką. Nie podoba nam się, że na spotkanie z ministrem nie zaproszono myśliwych. Minister obejmując urząd, zapowiadał konsultacje społeczne, że wszyscy otrzymają równe szanse, ale my ich nie dostaliśmy. Chcemy, żeby nas głos wzięto pod uwagę przy tworzeniu prawa.
– Minister Dorożała nie jest specjalistą od łowiectwa, a chce reformować gospodarkę łowiecką – kpi Barbara Halek, przewodnicząca małopolskiego zarządu Związku Zawodowego „Wspólna Sprawa”. – Korzystając z jego przyjazdu do Bielska-Białej, chcemy przedstawić swoje racje. Na skutek zamykania lasu nie będziemy mogli prowadzić gospodarki łowickiej. W rezultacie zwierzęta będą jeszcze częściej schodzić do miasta. Chcemy racjonalnych pomysłów. Zajmujemy się tymi sprawami od wielu lat i naprawdę się na tym znamy. Wstęp do parku narodowego jest płatny, a teraz do lasu wchodzimy za darmo. Jaki jest mój interes, żeby płacić codziennie 7 zł za wstęp?
Nie trzeba nam więcej rezerwatów? – pytamy. – Nie wiem. Może potrzebna jest inna forma ochrony lasu. Teraz mogę do niego pójść na borówki i grzyby – dodaje przewodnicząca.
– Też jesteśmy przeciw wycinkom – podkreśla Bartłomiej Francuz, przewodniczący śląskiego zarządu Związku Zawodowego „Wspólna Sprawa”. – Alternatywą jest powstawanie kolejnych rezerwatów, gdzie będzie zakaz gospodarki łowieckiej czy zbierania grzybów. Taki rezerwat jest niebezpieczny, będą walące się drzewa, konary. Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń. Wystarczy spojrzeć na stare albumy, gdzie widać, że zbocza gór były łyse. Teraz jest wiele młodników w Beskidach – dodaje.
Robert Kowal
Film: Lech Fedyszyn
0 komentarzy